`Magia nie zmienia zbytnio życia. Właściwie jeszcze bardziej je komplikuje...
piątek, 29 marca 2013
ROZDZIAŁ 7.
W sobotę rano, Megan obudziła się wypoczęta. Od razu wstała i zabierając ubrania weszła do łazienki.
15 minut później, już siedziała przy stole i zajadała płatki z ciepłym mlekiem.
Jej rodziców nie było. Bardzo wcześnie rano wyszli do pracy, choć był weekend.
O 12 nastolatka wybrała się z Caroline do galerii, żeby wybrać jakieś sukienki na imprezę. Nie miały zamiaru odstawać od towarzystwa. Meg wybrała dla siebie śliczną czerwoną sukienkę bez szelek, a Car błękitną, trzymającą się na szyi. Obie miały 13 - centymetrowe czarne szpilki w domach, więc stwierdziły, że bez sensu kupować nowe.
Po skończonych zakupach zaczęły się przygotowywać, ( a wiadomo ile to schodzi nastolatkom przed zabawą. )
O 17:30 były zwarte i gotowe. Wyglądały przepięknie. Delikatne makijaże i świetnie dobrane fryzury, tylko podkreślały ich urodę.
Brązowe włosy Megan, zwykle proste, związane w koński ogon, teraz były skręcone i puszczone na ramiona. Natomiast tego samego koloru loki Caroline były wyprostowane, ozdobione maleńkimi, srebrnymi spineczkami.
Punktualnie o 18 w domu Evansów rozbrzmiał dzwonek.
Meg otworzyła i zobaczyła chłopaków. Wyglądali naprawdę nieźle.
- Hej. - przywitała się dziewczyna.
Obok niej momentalnie zmaterializowała się Car.
- Hej, ślicznie wyglądacie. - odezwał się Conor.
- Dzięki. Starałyśmy się. - zaśmiały się. - Idziemy?
- Oczywiście. - ku zaskoczeniu Meg, odezwał się Jace, który do tej pory milczał. Podał jej swojej ramię.
Zdziwiona nastolatka uchwyciła się go i całą czwórką ruszyli do samochodu blondyna.
Gdy dojechali, wysiedli z auta i podążyli do budynku, w którym odbywała się impreza.
Otworzyli drzwi i momentalnie w ich uszy uderzyła głośna muzyka. Swoją drogą całkiem niezła.
Salon, w którym odbywała się zabawa był bardzo duży i ładnie przystrojony.
Choć większość uczestników nie była pełnoletnia, to alkoholu nie zabrakło.
Car poszła gdzieś z Conorem. Megan została sama z Jacem, co było dla niej krępujące. Chłopak przywitał się ze znajomymi i przedstawił im 17 - nastolatkę.
- Zatańczysz? - zapytał.
Dziewczyna kiwnęła głową i udała się na parkiet. Na jej nieszczęście... a może szczęście, leciała wolna piosenka. "I'd come for you" - Nickelback.
- Przepraszam, że się nie przedstawiłem. Jestem Jace.
- Tak wiem. Jestem... - nie zdążyła dokończyć, bo zrobił to za nią chłopak.
- Megan, tak. - powiedział i uśmiechnął się do niej. - Nie odzywałem się bo nie wiedziałem na jaki temat mógłbym z tobą porozmawiać.
- No to witam w klubie. - powiedziała nastolatka i oboje się zaśmiali.
Do końca piosenki tańczyli wtuleni w siebie. Gdy melodia dobiegła końca, Meg podeszła do kanapy pod ścianą, zostawiając Jacea samego na środku salonu. Usiadła i uśmiechnęła się do niego, na co on odwzajemnił gest i poszedł w druga stronę. Po chwili jednak wrócił i podał dziewczynie kubek z ponczem.
- Głośno tu. - powiedział.
- Aż za głośno. - zgodziła się dziewczyna.
- Może pójdziemy na zewnątrz?
- Ok.
Wstali i wyszli z zatłoczonego pomieszczenia.
- Dobrze się czujesz? - zapytał.
- Tak tylko trochę mi zimno. - odparła nastolatka.
- Proszę. - powiedział chłopak, zakładając jej na ramiona swoją bluzę.
- Dzięki.
Megan i Jace przez dobre 2 godziny, siedzieli i rozmawiali o sobie, swoich zainteresowaniach itp. Przerwał im to telefon nastolatki.
- Halo? Mamo co się stało? Ahaa. Ok. Będę za godzinę. Pa.
- Ta troska rodzicielska. - zaśmiał się brunet.
- Taa... - zawtórowała mu dziewczyna. - No nic muszę się zbierać. Pójdę na piechotę, bawcie się dobrze.
- Sama? Tak późno? O... co to, to nie. Odprowadzę cię.
- Nie no coś ty. Poradzę sobie.
- Nie wątpię, ale jednak wolę pójść z tobą.
- Jeśli naprawdę chcesz to ok.
- No to chodźmy. - powiedział Jace i podstawił Meg ramię aby się go złapała, co też uczyniła.
Kiedy doszli była już 1:30. Zatrzymali się przed domem dziewczyny.
- Dziękuję za zaproszenie i za odprowadzenie oczywiście, świetnie się bawiłam. - uśmiechnęła się nastolatka.
- Nie ma za co. To ja dziękuję, że przyjęłaś zaproszenie. Miło było cię w końcu poznać. Dziękuję za mile spędzony wieczór. - powiedział chłopak i pocałował Meg w policzek, po czym odszedł w stronę swojego domu. Oszołomiona Megan udała się do swojego pokoju. Zdjęła ubrania, wzięła prysznic i położyła się.
Witam Was skarby ;* Dziękuję za te wszystkie miłe słowa, które piszecie pod moim adresem. Mam nadzieję, że nadal będzie Wam się podobało to co piszę. Proszę o komentarze, zarówno te pozytywne jak i negatywne. Kiedy czytam te wszystkie komentarze, to naprawdę mam dużą radochę. ;) Motywują mnie do dalszego pisania.
Pozdrawiam i życzę miłego czytania ^^. Buziaczki ;*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ ^^
środa, 27 marca 2013
ROZDZIAŁ 6.
- Co za zjebany dzień. - powiedział Jace siedząc na łóżku, patrząc w sufit. - Mam nadzieje, że Conor coś wymyśli bo chyba zwariuję. Chłopak zastanawiał się nad tym co może dzisiaj robić, ale później myśli zaprzątała mu inna rzecz.
" Co ona ma takiego w sobie? Zazwyczaj nie oglądam się za takimi dziewczynami jak ona i to jeszcze w tej szkole... Hmm... Ona jest inna. Niby nie jest zainteresowana, ale nie ignoruje mnie."
Nagle zadzwonił telefon Jacea.
- Halo?
- Cześć stary tu Conor. Idziemy dzisiaj na miasto? Podobno ma być jakiś koncert czy coś.
- Jasne! Miałem nadzieję, że coś wymyślisz. To o której?
- 19 pod domem.
- Spoko. Do zobaczenia.
Nastolatek poszedł się ogarnąć bo już było po 18. Gotowy i odświeżony, ze słuchawkami w uszach czekał na kumpla. Uwielbiał rock. Ten typ muzyki go odprężał.
- Siema. - powiedział Conor podchodząc do przyjaciela, przybijając z nim piątkę.
- Idziemy?
- No baa...
Kiedy tak szli zauważyli, że na balkonie domu Evansów siedzi Megan.
- Przeziębisz się! - krzyknął Conor.
- Dzięki za troskę. Pradze sobie. - odparła nastolatka.
Chłopak widząc, że dziewczyna go ignoruje dalej próbował szczęścia.
- Nie bądź taka Meg.
- To znaczy jaka?
- No taka.
- Jak widzisz nie wiem o co ci chodzi.
- Dobra nie ważne. Idziesz na imprezę do Stephanie?
- Jak wiesz jestem tu od niedawna i nie znam wszystkich. Nie wiem kto to Stephanie, a poza tym nie mam zaproszenia.
Conor uśmiechnął się najszerzej jak potrafił. - Ależ oczywiście, że masz.
Megan popatrzyła na chłopaka zaskoczona na co on tylko puścił do niej oczko.
- No co tak patrzysz? Namów tę swoją przyjaciółeczkę i wpadniemy po was o 18. No chyba, że ona ma w planach zabrać tam Ciebie osobiście. - chłopak wzruszył ramionami.
- Zobaczymy. - odparła nastolatka i pożegnała się z chłopakami.
- Ej stary co ty odwalasz?! - zapytał zdenerwowany Jace. - Przecież to jest zamknięta impreza, nie wpuszczą ich.
- Koleś wyluzuj, pójdą z nami to wpuszczą. A tak w ogóle to co tak stałeś jak kołek?
- Tak jakoś. Nie mogłem się przestać wsłuchiwać w tą żenującą gadkę. - powiedział chłopak. - Jak ty to sobie wyobrażasz? - odezwał się po chwili. - Nie pójdę z Caroline na imprezę do Steph!
- Ale ja pójdę. Ty zabierzesz Megan. - powiedział Conor, a Jace popatrzył na niego ze zdziwieniem.
- Nie gadaj, że lecisz na Car?!
- Stary ona jest nieziemska, a z resztą powinieneś mi dziękować.
- A to niby za co?
- Myślisz, że nie widzę tych ukradkowych spojrzeń? Nie jestem ślepy. Meg ci się podoba, przyznaj się.
Cisza...
- No to załatwione. - powiedział zadowolony z siebie chłopak.
Jace się nie odzywał i w głębi duszy był wdzięczny przyjacielowi, ale też okropnie się bał. Postanowił się tym nie przejmować.
Poszli do centrum miasta gdzie właśnie odbywał się koncert jego ulubionego zespołu: " Linkin Park".
CZYTASZ = KOMENTUJESZ ;* buziaczki ;*
ROZDZIAŁ 5.
Nad jezioro chodziła żeby odpocząć od całego świata, który ją otaczał i przemyśleć to i owo. Znajdowało się ono bowiem w miejscu spokojnym. Z trzech stron otoczone było lasem.
Siedziała na trawie, która była wysuszona przez słońce i wpatrywała się w taflę wody.
Nagle usłyszała szelest. Wydawało jej się, że ktoś idzie więc wstała i uciekła do domu.
Siedziała na łóżku i słuchała muzyki. Odpisywała na wiadomości i podśpiewywała sobie. Megan miała ogromny talent muzyczny. Jej głos był fenomenalny. W podstawówce chodziła na zajęcia teatralne gdzie grała często główne role w musicalach. Bardzo to lubiła, ale teraz postanowiła, że musi w pełni poświęcić się nauce...
Kiedy skończyła wyłączyła laptop i wyszła na balkon. Tam bardzo lubiła spędzać samotne wieczory, czytając książki.
- Przeziębisz się! - usłyszała czyjś głos.
Zobaczyła Conora i Jacea.
- Dzięki za troskę. Poradzę sobie. - rzuciła i wróciła do lektury.
- Nie bądź taka Meg. - powiedział Conor.
- To znaczy jaka?
- No... no właśnie taka. - wskazał na nią ręką.
- Jak już pewnie zauważyłeś nie jestem wróżką i nie siedzę ci w głowie, żeby wiedzieć o co ci chodzi. - odparła uśmiechając się do chłopaków.
- Dobra, nie ważne. Idziesz na imprezę do Stephanie?
- Wiesz, jestem tu od niedawna i nie znam wszystkich. Nie wiem kim jest Stephanie, a poza tym nie mam zaproszenia.
- Ależ oczywiście, że masz.
Meg popatrzyła na Conora z uniesioną brwią.
- No co tak patrzysz? Namów tę swoją przyjaciółeczkę i wpadniemy po was o 18:00 w sobotę.
- Zobaczymy.
- No to jesteśmy umówieni. - uśmiechnął się Conor.
- Zobaczymy. - powtórzyła nastolatka.
- Ok my spadamy. Narazie Meg.
- No hej.
Pożegnali się i chłopcy poszli w kierunku miasta. Jace przez cały czas tylko stał i przysłuchiwał się tej wymianie zdań. Dziewczyna zauważyła, że kilka razy na nią spojrzał.
- Dziwny koleś. - powiedziała do siebie i wzruszając ramionami wróciła do czytania.
Siedziała tam bardzo długo. Noc była bardzo ciepła. Kiedy zaczęło się robić chłodno była 12 w nocy. Megan wstała i weszła do pokoju. Zamykając balkon, zobaczyła wracających sąsiadów. Conor pomachał jej na co ona odwzajemniła gest i zaśmiała się.
Po prysznicu założyła piżamę i położyła się do łóżka.
Hej, hej ;) No i jak Wam się podoba?? Przepraszam, że taki krótki ale tak jakoś wyszło. :) Nie bardzo pasowało mi zmieniać bo zanim zdecydowałam publikować to opowiadanie na blogu, miałam już napisane kilka rozdziałów... :) ( Szczerze to się cieszę, że mam ich trochę w zanadrzu ) ;D. Bardzo Was proszę o opinię. :) No to do następnego ;** Buziaki ;*
WESOŁYCH ŚWIĄT !!! ♥
niedziela, 24 marca 2013
ROZDZIAŁ 4.
1 września, początek roku szkolnego. Meg tak bardzo się go bała i w końcu nadszedł. Ubrała białą bluzkę, czarne rurki i tego samego koloru szpilki. Włosy spięła w wysokiego kucyka, ale grzywkę pozostawiła rozpuszczoną. Zrobiła makijaż i po śniadaniu Marisa odwiozła ją do szkoły.
Dziewczyna była zestresowana jak nigdy. Kiedy dojechały, okazało się, że to ok. 20 minut na piechotę. Meg pożegnała się z mamą i weszła do budynku. Korytarz wypełniały czarno - białe stroje i gwar niesiony różnymi rozmowami. Megan bezradnie poruszała się w stronę szafki, czując na sobie oczy zebranych wokoło ludzi. Włożyła do niej książki i resztę drobiazgów, które miała przy sobie. Zamknęła ją. Stała tam ciężko oddychając.
- Cześć. Jestem Caroline. Nowa? - usłyszała dziewczęcy głos.
- Hej. Tak, nowa i przerażona - zaśmiała się nastolatka - Jestem Megan.
- Miło mi Cię poznać.
- I wzajemnie. - odparła nowicjuszka.
- Nic się nie martw, wszystko Ci pokażę.
- Dziękuję, nawet nie wiesz jak wielki ciężar ze mnie zdjęłaś. - powiedziała z ulgą w głosie.
Caroline oprowadziła Meg po szkole i później razem udały się na akademię. Uroczystość trwała 90 minut. Gdy w końcu się zakończyła, dziewczyna dostała swój plan lekcji i okazało się, że są z Carolina razem w klasie z czego obie bardzo się ucieszyły.
- Może do mnie wpadniesz skoro masz dzisiaj czas? - spytała Car.
- Pewnie! - ucieszyła się Megan.
Okazało się, że Caroline jest naprawdę bardzo miłą i życzliwą osobą. Dziewczyna miała nadzieję, że się zaprzyjaźnią.
- No to co robimy? Może oglądniemy jakiś film?
- Świetny pomysł.
Dom nastolatki był bardzo duży i ładny. Piękne obrazy na ścianach, drogie panele na podłodze i ogromna biało - żółta kuchnia. Wszystko było jak z bajki.
- Pomóc Ci? - zapytała Meg podchodząc do rówieśniczki, która właśnie robiła popcorn.
- Skoro nalegasz. - Car puściła jej oczko.
Dziewczyny przygotowały przekąski i coś do picia, a następnie włączyły film. Był to horror, podczas którego dziewczyny cały czas trzymały się za ręce. Kiedy skończyły, Megi zadzwoniła do Marisy, która 20 minut później już na nią czekała.
- Dziękuję za zaproszenie. Mam nadzieję to powtórzyć. - powiedziała dziewczyna z wielkim uśmiechem na twarzy.
- No to pewnie!
Dziewczyny się uścisnęły i Meg pobiegła do samochodu.
Po powrocie do domu nastolatka poszła pod prysznic i niebawem zasnęła.
Obudziła się około 6:00, więc miała czas żeby się spokojnie przygotować. Uczesała swoje długie brąz włosy i zrobiła makijaż.
Gdy była gotowa, zabrała kurtkę, pożegnała się i wyszła z domu.
W szkole przerwa jeszcze trwała bo Megan była przed czasem. Zabrała książki z szafki i chciała ruszyć do klasy, kiedy nagle przed nią "wyrosła" Caroline.
- Kobieto, czy ty chcesz żebym tu padła na zawał?! - zapytała dziewczyna.
- Haha, nie sądziłam, że Cię przestraszę, ale no proszę! Udało mi się. - nastolatka puściła koleżance sójkę w bok.
- Chodź na lekcje bo się spóźnimy. - Meg pociągnęła rówieśniczkę za rękę i razem ruszyły do klasy.
Po trzech lekcjach udały się na lunch. Gdy weszły do stołówki, była już w połowie zapełniona. Megan spojrzała na stolik pod oknem. Zobaczyła Conora i JEGO. Kiedy on również na nią popatrzył, odwróciła wzrok i usiadła przy stoliku wybranym przez Carolina.
- Przystojni nie? - wyrwała Car.
- Znasz ich?
- Tak. Ten po lewej to Conor Black, totalny przystojniak. Ten po lewej to Jace Davids.
Kiedy usłyszała to imię, jej oczy się powiększyły.
To on mi wtedy pomógł, pomyślała.
Megan wstała i tłumacząc Car, że musi coś załatwić, wyszła ze stołówki. Ruszyła do łazienki i siedziała w niej do końca przerwy.
Po lekcjach od razu udała się do domu.
Całe popołudnie przesiedziała nad stawem za parkiem. Uwielbiała to miejsce bo mogła być tam sama. Dawno nikt nie przebywał w tym miejscu, więc zdecydowała, że to będzie właśnie "jej" cichy kącik. Nie wiedziała jeszcze, że nie tylko jej.
Witam Was kochani :). Co do rozdziału to średnio mi się podoba.
Przykro mi tylko z powodu tak małej liczby komentarzy. :) Mam nadzieję, że niedługo będzie lepiej. No to co? Nie zostaje mi nic innego jak życzyć wam miłego czytania i do następnego rozdziału ^^. Buziaki ;*
czwartek, 21 marca 2013
ROZDZIAŁ 3.
Kolejne 5 dni minęło Megan dość szybko. Przez cały czas myślała o tym co się stało...
- Jutro do szkoły córcia. Jak samopoczucie? - zapytał Thomas.
- Całkiem ok. Myślałam, że będzie gorzej. - Skłamała. Tak naprawdę okropnie się bała. Druga klasa liceum, 17 lat, zupełnie obce środowisko. - Co na śniadanie? - zapytała chcąc zmienić temat.
- Jajecznica, odpowiada? - odparła Marisa.
- Pewnie.
Po śniadaniu Meg poszła się przygotować na kolejny stresujący dzień. Później wzięła książkę " Bogini oceanu" i zaczęła czytać.
Od lektury oderwało ją dopiero wołanie Marisy.
Dziewczyna zeszła na dół.
- O co chodzi? - spytała.
- Pomóż mi z tym stołem.
- Robisz przemeblowanie? - zaśmiała się Meg.
- Nie. Po prostu będziemy mieć wieczorem gości.
- Jakich gości?
- Sąsiedzi się zapowiedzieli.
- Jak to? Ci obok? Tu zaraz?
- Megan spokojnie to tylko kolacja. Przyjdą i pójdą.
- A kto dokładnie?
- Blackowie z naprzeciwka i Davidsowie z domu obok.
- Blackowie? - na dźwięk tego nazwiska, Meg przyśpieszyło tętno.
- Tak, a co znasz ich?
- Nie.
- No to poznasz.
- Yhymm... - przytaknęła dziewczyna i więcej się nie odezwała.
Pomogła mamie i poszła się przygotować.
Ubrała na siebie czerwoną sukienkę z rękawem do łokcia, czarne leginsy i czarne szpilki, które świetnie podkreślały jej zgrabne i długie nogi. Prezentowała się bosko. Pociągnęła rzęsy tuszem i usta błyszczykiem.
Zeszła do salonu i nakryła do stołu.
Usłyszała dzwonek do drzwi. Megan sprytnie przemknęła niezauważona i zamknęła się w łazience.
Marisa powitała gości i zaprowadziła ich do salonu.
- Megan pozwól na chwilę! - krzyknęła rodzicielka.
- Cholera. - mruknęła do siebie nastolatka.
Wyszła z małego pomieszczenia i prosto udała się do kuchni.
- Zanieś to proszę do pokoju. - poprosiła kobieta, podając córce pojemnik z sałatką.
- Ok. - odparła dziewczyna.
Zabrała miskę i ruszyła w stronę gości.
Kiedy weszła przywitała się ze wszystkimi, z rozbawieniem patrząc na wielki plaster na nosie młodego Blacka.
Drugiego chłopaka nie znała, ale uśmiechnęła się do niego, na co on odwzajemnił gest. Chłopak, którego niezbyt miło wspominała ma na imię Conor i jest w trzeciej liceum. Z drugim nie rozmawiała, bo znów dobiegło ją wołanie Marisy.
Zabrała ze stołu kawę i herbatę, rozdała gościom i usiadła obok nieznajomego.
Przez cały pobyt sąsiedztwa, nie odezwała się ani słowem, tak samo jak chłopak siedzący obok niej. Po skończonej kolacji pożegnali się i nadal nie wiedziała jak ma na imię.
Otworzyła pamiętnik.
" Siedzieliśmy obok siebie dobre 3 godziny a ja nawet nie znam jego imienia. Dziwne. Trudno, może kiedyś zamienię z nim parę zdań. Jutro szkoła, tym się teraz muszę martwić. Chłopak to chłopak, jak każdy inny. Ale muszę przyznać, że jest naprawdę przystojny. Na oko 190 cm wzrostu. Niekoniecznie krótkie, brązowe włosy. Cudne brązowe oczy i te usta... A poza tym świetnie wysportowany, chociaż najbardziej spodobał mi się jego uśmiech... Matko, o czym ja piszę? xD Nawet go nie znam. Ok. Koniec bo się jeszcze zakocham.
Dobranoc. ;*"
Odłożyła notes i poszła spać.
No to mamy rozdział 3 ^^. Dziękuję za komentarze i za to, że czytacie moje wypociny :). To dla mnie naprawdę dużo znaczy. Kolejny rozdział przewiduję na niedzielę ok. 20:00. No to (mam nadzieję) miłego czytania i do następnego ;*.
Komentujcie i wyrażajcie swoją opinię. ;)
- Jutro do szkoły córcia. Jak samopoczucie? - zapytał Thomas.
- Całkiem ok. Myślałam, że będzie gorzej. - Skłamała. Tak naprawdę okropnie się bała. Druga klasa liceum, 17 lat, zupełnie obce środowisko. - Co na śniadanie? - zapytała chcąc zmienić temat.
- Jajecznica, odpowiada? - odparła Marisa.
- Pewnie.
Po śniadaniu Meg poszła się przygotować na kolejny stresujący dzień. Później wzięła książkę " Bogini oceanu" i zaczęła czytać.
Od lektury oderwało ją dopiero wołanie Marisy.
Dziewczyna zeszła na dół.
- O co chodzi? - spytała.
- Pomóż mi z tym stołem.
- Robisz przemeblowanie? - zaśmiała się Meg.
- Nie. Po prostu będziemy mieć wieczorem gości.
- Jakich gości?
- Sąsiedzi się zapowiedzieli.
- Jak to? Ci obok? Tu zaraz?
- Megan spokojnie to tylko kolacja. Przyjdą i pójdą.
- A kto dokładnie?
- Blackowie z naprzeciwka i Davidsowie z domu obok.
- Blackowie? - na dźwięk tego nazwiska, Meg przyśpieszyło tętno.
- Tak, a co znasz ich?
- Nie.
- No to poznasz.
- Yhymm... - przytaknęła dziewczyna i więcej się nie odezwała.
Pomogła mamie i poszła się przygotować.
Ubrała na siebie czerwoną sukienkę z rękawem do łokcia, czarne leginsy i czarne szpilki, które świetnie podkreślały jej zgrabne i długie nogi. Prezentowała się bosko. Pociągnęła rzęsy tuszem i usta błyszczykiem.
Zeszła do salonu i nakryła do stołu.
Usłyszała dzwonek do drzwi. Megan sprytnie przemknęła niezauważona i zamknęła się w łazience.
Marisa powitała gości i zaprowadziła ich do salonu.
- Megan pozwól na chwilę! - krzyknęła rodzicielka.
- Cholera. - mruknęła do siebie nastolatka.
Wyszła z małego pomieszczenia i prosto udała się do kuchni.
- Zanieś to proszę do pokoju. - poprosiła kobieta, podając córce pojemnik z sałatką.
- Ok. - odparła dziewczyna.
Zabrała miskę i ruszyła w stronę gości.
Kiedy weszła przywitała się ze wszystkimi, z rozbawieniem patrząc na wielki plaster na nosie młodego Blacka.
Drugiego chłopaka nie znała, ale uśmiechnęła się do niego, na co on odwzajemnił gest. Chłopak, którego niezbyt miło wspominała ma na imię Conor i jest w trzeciej liceum. Z drugim nie rozmawiała, bo znów dobiegło ją wołanie Marisy.
Zabrała ze stołu kawę i herbatę, rozdała gościom i usiadła obok nieznajomego.
Przez cały pobyt sąsiedztwa, nie odezwała się ani słowem, tak samo jak chłopak siedzący obok niej. Po skończonej kolacji pożegnali się i nadal nie wiedziała jak ma na imię.
Otworzyła pamiętnik.
" Siedzieliśmy obok siebie dobre 3 godziny a ja nawet nie znam jego imienia. Dziwne. Trudno, może kiedyś zamienię z nim parę zdań. Jutro szkoła, tym się teraz muszę martwić. Chłopak to chłopak, jak każdy inny. Ale muszę przyznać, że jest naprawdę przystojny. Na oko 190 cm wzrostu. Niekoniecznie krótkie, brązowe włosy. Cudne brązowe oczy i te usta... A poza tym świetnie wysportowany, chociaż najbardziej spodobał mi się jego uśmiech... Matko, o czym ja piszę? xD Nawet go nie znam. Ok. Koniec bo się jeszcze zakocham.
Dobranoc. ;*"
Odłożyła notes i poszła spać.
No to mamy rozdział 3 ^^. Dziękuję za komentarze i za to, że czytacie moje wypociny :). To dla mnie naprawdę dużo znaczy. Kolejny rozdział przewiduję na niedzielę ok. 20:00. No to (mam nadzieję) miłego czytania i do następnego ;*.
Komentujcie i wyrażajcie swoją opinię. ;)
niedziela, 17 marca 2013
ROZDZIAŁ 2.
Dojechali około 3 w nocy. Pomimo to Megan nie czuła zmęczenia. Martwiła się tylko tym co teraz będzie. Wysiedli z auta i weszli do nowego domu.
- Ładnie tu. - powiedziała Marisa.
- Taa. - przytaknęła jej córka i ruszyła do "swojego" pokoju.
Zobaczyła w nim wielkie brązowo - żółte łóżko. Obok mahoniową szafę, przy której stało biurko z żółtą lampką na blacie. Meg usiadła na łóżku i odetchnęła z ulgą. Wyjęła z plecaka swojego ulubionego pluszaka i położyła obok siebie.
- Myślałam, że będzie gorzej - powiedziała do siebie.
- Tedi jak ja ci zazdroszczę. Ty przynajmniej cały dzień siedzisz na miękkim łóżku, niczym się nie martwisz i wszystko jest cacy. - zaśmiała się. - Gadam do pluszaka. Załamanie nerwowe... - zachichotała dziewczyna i zaczęła rozpakowywać torbę. Wiedziała, że pomimo późnej pory i tak nie zaśnie.
Kiedy wszystko poukładała na półkach, wyjęła pamiętnik.
" Jak na razie nie ma tragedii. Pokój? Jak każdy inny. Zwyczajny. Nie wiem czym się zająć żeby nie myśleć o szkole. Jeszcze tydzień. Tata zapisał mnie do szkoły jeszcze w lipcu... Nie wiem jak mógł tak długo mnie oszukiwać. Już wtedy wiedział, że się wyprowadzimy ale nie raczył mnie o tym poinformować. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle. Zobaczymy. Jest 5 rano a ja i tak myślę trzeźwo i nie mogę spać. Jak tak dalej pójdzie to zmienię się w nietoperza xD. Idę wziąć prysznic."
Odłożyła pamiętnik pod poduszkę i zabierając piżamę weszła do łazienki. Po 45 minutach odprężona położyła się do łóżka i zasnęła.
3 godziny później obudził ją hałas na polu. Wyjrzała przez okno i zobaczyła dwóch młodzieńców z pudłami w rękach. W jednym z nich dojrzała alkohol.
- No i szykuje się imprezka. Kolejna nieprzespana noc. Super! - przewróciła oczami.
Ubrała się i zeszła na śniadanie.
- Dzień dobry. - przywitała się Megan.
- Dzień dobry. - odpowiedzieli wesoło na widok córki państwo Evans.
- Panda. - zaśmiała się Marisa.
- Słucham? - spytała zdezorientowana nastolatka.
- Nie zmyłaś makijażu skarbie.
-Ahh... O to chodzi. Zasnęłam dopiero o 6, przepraszam, ale nie myślałam o tym żeby ładnie wyglądać podczas snu.
- Siadaj, zrobię Ci tosty. - niespodziewanie odezwał się Thomas, po czym zabrał się do pracy.
Po śniadaniu Meg poszła pobiegać. Włożyła słuchawki do uszu i zaczęła biec. Po pięciu kilometrach stwierdziła, że powinna wracać. Do domu doszła około 17:00, bo trochę pobłądziła w lesie. U sąsiada słychać już było odgłosy pierwszych gości i muzyki. Nie obchodziło jej to jednak. Wzięła prysznic i usiadła przed laptopem. Odpisała na e-maile ( 10 od Joego, 5 od Camille i 11 od Stephanie ) po czym sprawdziła facebooka. Kiedy skończyła, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Nudziła się. Postanowiła, że pójdzie na spacer, ale z dala od hałaśliwego domu i tej całej bandy.
- Mamo idę się przejść.
- Dobrze, ale uważaj bo już późno. - powiedziała Marisa.
Megan idąc, mijała ludzi zmierzających zapewne na imprezę. Weszła w pierwszą alejkę, która prowadziła do parku. Dowiedziała się tego podczas biegu. Nagle zauważyła, że ktoś za nią idzie i głośno się śmieje. Była to grupka złożona z dwóch chłopaków i jednej dziewczyny.
- Hej! Maleńka poczekaj! - zawołał jeden z nastolatków.
Megan przyśpieszyła kroku.
- Nie uciekaj! Nic Ci nie zrobimy!
Dziewczyna weszła do parku, który był na jej nieszczęście całkowicie opustoszały. Poczuła jak czyjaś dłoń zaciska się na jej nadgarstku. Krzyknęła.
- Puszczaj!
- Spokojnie. Zabawimy się troszeczkę.
Meg się szarpała ale on trzymał ją za obie ręce. (Pozostała dwójka gdzieś się ulotniła). Krzyczała ale nikt jej nie słyszał, przynajmniej tak się jej wydawało. Wiedziała, że koleś jest nawalony, bo śmierdziało od niego alkoholem. Nastolatka była śmiertelnie przerażona.
- Puść ją Black! - usłyszała męski głos. Megan nie widziała twarzy chłopaka. Było ciemno, a on stał zbyt daleko.
- Powiedziałem puść ją!
- Wyluzuj Jace tylko się bawimy. - odpowiedział młodzieniec, nie puszczając rąk dziewczyny.
- Więc koniec zabawy. Ona się Ciebie boi kretynie! - warknął Jace.
Chłopak obluzował uścisk co Megi wykorzystała i uderzyła go z całej siły w nos.
- Auaaaa! - jęknął Black.
Nastolatka nie zważając na nic, minęła swojego obrońce i biegiem rzuciła się do ucieczki.
Kiedy była daleko parku, zwolniła, ale idąc nadal szybkim krokiem dotarła do domu. Nic nie mówiąc ruszyła do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać.
Gdy łzy przestały lecieć, usiadła i z opuchniętą twarzą i rozmazanym makijażem siedziała 20 minut bez ruchu. Później wyciągnęła pamiętnik.
"Ma na imię Jace. Uratował mnie a ja nawet mu nie podziękowałam. Nie wiem co by było gdyby nie ON."
Kiedy skończyła, położyła się i zasnęła.
Kolejny rozdział powinien pojawić się w środę lub we czwartek. Gdyby jednak nie było go ok. 20:00, to najpóźniej będzie w piątek ;). Buziaki ;*
- Ładnie tu. - powiedziała Marisa.
- Taa. - przytaknęła jej córka i ruszyła do "swojego" pokoju.
Zobaczyła w nim wielkie brązowo - żółte łóżko. Obok mahoniową szafę, przy której stało biurko z żółtą lampką na blacie. Meg usiadła na łóżku i odetchnęła z ulgą. Wyjęła z plecaka swojego ulubionego pluszaka i położyła obok siebie.
- Myślałam, że będzie gorzej - powiedziała do siebie.
- Tedi jak ja ci zazdroszczę. Ty przynajmniej cały dzień siedzisz na miękkim łóżku, niczym się nie martwisz i wszystko jest cacy. - zaśmiała się. - Gadam do pluszaka. Załamanie nerwowe... - zachichotała dziewczyna i zaczęła rozpakowywać torbę. Wiedziała, że pomimo późnej pory i tak nie zaśnie.
Kiedy wszystko poukładała na półkach, wyjęła pamiętnik.
" Jak na razie nie ma tragedii. Pokój? Jak każdy inny. Zwyczajny. Nie wiem czym się zająć żeby nie myśleć o szkole. Jeszcze tydzień. Tata zapisał mnie do szkoły jeszcze w lipcu... Nie wiem jak mógł tak długo mnie oszukiwać. Już wtedy wiedział, że się wyprowadzimy ale nie raczył mnie o tym poinformować. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle. Zobaczymy. Jest 5 rano a ja i tak myślę trzeźwo i nie mogę spać. Jak tak dalej pójdzie to zmienię się w nietoperza xD. Idę wziąć prysznic."
Odłożyła pamiętnik pod poduszkę i zabierając piżamę weszła do łazienki. Po 45 minutach odprężona położyła się do łóżka i zasnęła.
3 godziny później obudził ją hałas na polu. Wyjrzała przez okno i zobaczyła dwóch młodzieńców z pudłami w rękach. W jednym z nich dojrzała alkohol.
- No i szykuje się imprezka. Kolejna nieprzespana noc. Super! - przewróciła oczami.
Ubrała się i zeszła na śniadanie.
- Dzień dobry. - przywitała się Megan.
- Dzień dobry. - odpowiedzieli wesoło na widok córki państwo Evans.
- Panda. - zaśmiała się Marisa.
- Słucham? - spytała zdezorientowana nastolatka.
- Nie zmyłaś makijażu skarbie.
-Ahh... O to chodzi. Zasnęłam dopiero o 6, przepraszam, ale nie myślałam o tym żeby ładnie wyglądać podczas snu.
- Siadaj, zrobię Ci tosty. - niespodziewanie odezwał się Thomas, po czym zabrał się do pracy.
Po śniadaniu Meg poszła pobiegać. Włożyła słuchawki do uszu i zaczęła biec. Po pięciu kilometrach stwierdziła, że powinna wracać. Do domu doszła około 17:00, bo trochę pobłądziła w lesie. U sąsiada słychać już było odgłosy pierwszych gości i muzyki. Nie obchodziło jej to jednak. Wzięła prysznic i usiadła przed laptopem. Odpisała na e-maile ( 10 od Joego, 5 od Camille i 11 od Stephanie ) po czym sprawdziła facebooka. Kiedy skończyła, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Nudziła się. Postanowiła, że pójdzie na spacer, ale z dala od hałaśliwego domu i tej całej bandy.
- Mamo idę się przejść.
- Dobrze, ale uważaj bo już późno. - powiedziała Marisa.
Megan idąc, mijała ludzi zmierzających zapewne na imprezę. Weszła w pierwszą alejkę, która prowadziła do parku. Dowiedziała się tego podczas biegu. Nagle zauważyła, że ktoś za nią idzie i głośno się śmieje. Była to grupka złożona z dwóch chłopaków i jednej dziewczyny.
- Hej! Maleńka poczekaj! - zawołał jeden z nastolatków.
Megan przyśpieszyła kroku.
- Nie uciekaj! Nic Ci nie zrobimy!
Dziewczyna weszła do parku, który był na jej nieszczęście całkowicie opustoszały. Poczuła jak czyjaś dłoń zaciska się na jej nadgarstku. Krzyknęła.
- Puszczaj!
- Spokojnie. Zabawimy się troszeczkę.
Meg się szarpała ale on trzymał ją za obie ręce. (Pozostała dwójka gdzieś się ulotniła). Krzyczała ale nikt jej nie słyszał, przynajmniej tak się jej wydawało. Wiedziała, że koleś jest nawalony, bo śmierdziało od niego alkoholem. Nastolatka była śmiertelnie przerażona.
- Puść ją Black! - usłyszała męski głos. Megan nie widziała twarzy chłopaka. Było ciemno, a on stał zbyt daleko.
- Powiedziałem puść ją!
- Wyluzuj Jace tylko się bawimy. - odpowiedział młodzieniec, nie puszczając rąk dziewczyny.
- Więc koniec zabawy. Ona się Ciebie boi kretynie! - warknął Jace.
Chłopak obluzował uścisk co Megi wykorzystała i uderzyła go z całej siły w nos.
- Auaaaa! - jęknął Black.
Nastolatka nie zważając na nic, minęła swojego obrońce i biegiem rzuciła się do ucieczki.
Kiedy była daleko parku, zwolniła, ale idąc nadal szybkim krokiem dotarła do domu. Nic nie mówiąc ruszyła do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać.
Gdy łzy przestały lecieć, usiadła i z opuchniętą twarzą i rozmazanym makijażem siedziała 20 minut bez ruchu. Później wyciągnęła pamiętnik.
"Ma na imię Jace. Uratował mnie a ja nawet mu nie podziękowałam. Nie wiem co by było gdyby nie ON."
Kiedy skończyła, położyła się i zasnęła.
Kolejny rozdział powinien pojawić się w środę lub we czwartek. Gdyby jednak nie było go ok. 20:00, to najpóźniej będzie w piątek ;). Buziaki ;*
sobota, 16 marca 2013
ROZDZIAŁ 1.
"Kiedy rodzice powiedzieli, że wyjeżdżamy do innego miasta, dostałam szału. Byłam tak wściekła jak nigdy wcześniej. Przyjaciele, których musiałam zostawić, dom tak mi bliski i wszystkie te cudowne miejsca, w których lubiłam przesiadywać... Teraz siedzę na łóżku i właśnie kończę się pakować. Boję się, że w nowej szkole nie będzie tak dobrze jak w tej. Miałam dużo przyjaciół i świetnych nauczycieli... Teraz wszystko się zmieni. Ok kończę bo mama mnie woła."
Odłożyła pamiętnik i zeszła do kuchni.
- O co chodzi? - spytała Megan.
- Pomóż tacie pakować kartony do samochodu i jak skończycie to przyjdźcie na obiad. - powiedziała Marisa, mama Meg.
- Ok. - dziewczyna wzięła jeden z wielkich tekturowych pudeł i zaniosła do auta.
Idąc wdychała powietrze, które tak bardzo kochała. Przepełnione różnorodnymi zapachami kwiatów i drzew. Wiedziała, że to za chwilę straci.
- Proszę tato. - powiedziała podchodząc do pojazdu.
- Co ja bym bez Ciebie zrobił? Dzięki. - uśmiechnął się Thomas i pocałował córkę w czoło.
- Pewnie byś sobie poradził. - odparła Megan.
Kiedy weszła do domu, Marisa nakładała spaghetti.
Dziewczyna usiadła do stołu.
- Musimy stąd wyjeżdżać? - zapytała dziewczyna.
- Megi rozmawialiśmy już o tym. Sama dobrze wiesz, że to jedyna taka okazja. Praca, którą zaproponowano tacie nie przychodzi ot tak poprostu. Jeżeli z tego zrezygnujemy, drugiej szansy nie będzie.
- Tak wiem, wiem. - powiedziawszy to zaczęła jeść.
Po obiedzie państwo Evans spakowali ostatnie walizki i wraz z córką o 19:00 wyjechali do Londynu.
Przepraszam, że taki krótki ale takich rozdziałów mam tylko dwa. Reszta będzie dłuższa. :)
Komentujcie i piszcie co wam się podoba lub nie. :) Postaram się wtedy poprawić. ;)
Buziaki ;*
Odłożyła pamiętnik i zeszła do kuchni.
- O co chodzi? - spytała Megan.
- Pomóż tacie pakować kartony do samochodu i jak skończycie to przyjdźcie na obiad. - powiedziała Marisa, mama Meg.
- Ok. - dziewczyna wzięła jeden z wielkich tekturowych pudeł i zaniosła do auta.
Idąc wdychała powietrze, które tak bardzo kochała. Przepełnione różnorodnymi zapachami kwiatów i drzew. Wiedziała, że to za chwilę straci.
- Proszę tato. - powiedziała podchodząc do pojazdu.
- Co ja bym bez Ciebie zrobił? Dzięki. - uśmiechnął się Thomas i pocałował córkę w czoło.
- Pewnie byś sobie poradził. - odparła Megan.
Kiedy weszła do domu, Marisa nakładała spaghetti.
Dziewczyna usiadła do stołu.
- Musimy stąd wyjeżdżać? - zapytała dziewczyna.
- Megi rozmawialiśmy już o tym. Sama dobrze wiesz, że to jedyna taka okazja. Praca, którą zaproponowano tacie nie przychodzi ot tak poprostu. Jeżeli z tego zrezygnujemy, drugiej szansy nie będzie.
- Tak wiem, wiem. - powiedziawszy to zaczęła jeść.
Po obiedzie państwo Evans spakowali ostatnie walizki i wraz z córką o 19:00 wyjechali do Londynu.
Przepraszam, że taki krótki ale takich rozdziałów mam tylko dwa. Reszta będzie dłuższa. :)
Komentujcie i piszcie co wam się podoba lub nie. :) Postaram się wtedy poprawić. ;)
Buziaki ;*
PROLOG.
Jednego dnia wszystko zwaliło jej się na głowę. Dowiedziała się o przeprowadzce. Była w szoku? Nie to za mało powiedziane! Była wściekła na rodziców, że tyle to przed nią ukrywali.
Wpadła w nowe środowisko, pomiędzy nowych ludzi. Nieświadoma kim są i co potrafią.
Megan jednego dnia jest beztroską nastolatką bez problemów i zmartwień, a drugiego jej życie zostaje wywrócone do góry nogami. Co zrobi Meg, kiedy zobaczy kim są ludzie, których pokocha? A może ona też nie jest taka zwyczajna jak myśli?
Hej kochani! ;* Na razie mamy krótki prolog. Bardzo was proszę o komentowanie. Co myślicie o danym rozdziale itp. Zniosę każdą krytykę :).
Pierwszy rozdział powinien pokazać się dzisiaj ok. 18:00 może troszkę wcześniej. :) Zostawiam was z prologiem. Buziaki ;*
Wpadła w nowe środowisko, pomiędzy nowych ludzi. Nieświadoma kim są i co potrafią.
Megan jednego dnia jest beztroską nastolatką bez problemów i zmartwień, a drugiego jej życie zostaje wywrócone do góry nogami. Co zrobi Meg, kiedy zobaczy kim są ludzie, których pokocha? A może ona też nie jest taka zwyczajna jak myśli?
Hej kochani! ;* Na razie mamy krótki prolog. Bardzo was proszę o komentowanie. Co myślicie o danym rozdziale itp. Zniosę każdą krytykę :).
Pierwszy rozdział powinien pokazać się dzisiaj ok. 18:00 może troszkę wcześniej. :) Zostawiam was z prologiem. Buziaki ;*
czwartek, 14 marca 2013
BOHATEROWIE POBOCZNI.
Joe Thompson.
Najlepszy przyjaciel Megan ze Szkocji.
Od zawsze się w niej podkochiwał, ale nigdy jej tego nie powiedział.
Miły, sympatyczny i pomocny.
|
Zoey Marshall.Największy wróg Megan.Lubi mieszać ludziom w życiu. |
Alex Turner.Zawsze trzyma się przy Zoey i Melisie.Nie jest zbyt rozmowna i zwykle kryje się w ich cieniu. |
Melisa Paisley.Najlepsza przyjaciółka Zoey i Alex.Odważna i wojownicza. Nie daje wejść sobie na głowę. |
Rodzice Conora.Abey i Marcus.Optymistycznie nastawieni do świata. |
Rodzice Megan.Marisa i Thomas.Potrafią dogadać się z każdym nastolatkiem. Bardzo kochają swoją córkę i bez problemu się z nią dogadują. |
Rodzice Jacea.
Alice i Jared.
Zakochani w sobie jak para nastolatków.Jace jest ich oczkiem w głowie. |
Rodzice Caroline.Katherine i Jayden.Zrobili karierę zawodową i nie zwracają zbyt dużej uwagi na wychowanie córki. Najważniejsza jest dla nich praca. |
Witajcie kochani;*
No to mamy bohaterów :) Prolog powinien pokazać się już niedługo, ale nie wiem dokładnie kiedy. Wiecie jak to jest... Szkoła nie jest litościwa tym bardziej przed egzaminami, które niechybnie mnie czekają :/.
No nic nie będę się rozpisywać. :) Do prologu więc :D ;*
GŁÓWNI BOHATEROWIE.
Megan Evans.Przeprowadziła się do Londynu. Miła, sympatyczna i pomocna.Szybko zaaklimatyzuje się w nowym miejscu. |
Conor Black.Najlepszy przyjaciel Jacea.Niedostępny dla nikogo. Ma swoje reguły, których nigdy nie łamie. |
Caroline Hastings.Najlepsza przyjaciółka Megan. Miła i pracowita, ale gdy ktoś zalezie jej za skórę , nie zostawia na nim suchej nitki. |
środa, 13 marca 2013
Hej! ;*
Hej ;* Witam wszystkich na moim blogu. :) Pewnie nie było by go gdyby nie pewne osoby, które mnie zainspirowały. Będę tutaj umieszczać moje opowiadanie. Proszę o wyrozumiałość, bo jest to moje pierwsze "dzieło". Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Buziaki ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)