`Magia nie zmienia zbytnio życia. Właściwie jeszcze bardziej je komplikuje...
piątek, 31 maja 2013
sobota, 25 maja 2013
ROZDZIAŁ 18.
Biegła dopóki nogi nie odmówiły jej posłuszeństwa. Upadła. Zaczęła płakać.
W pewnym momencie usłyszała szelest. Podniosła głowę i przeraziła się. Przed nią stał ogromny wilk. Przyglądał jej się. Megan zerwała się jak oparzona i przywarła plecami do drzewa. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, ciężko i szybko oddychając.
Wilk był piękny. O dziwnych barwach bo przeważał rudy i czarny. Szary pojawiał się tylko na tylnej łapie i pysku. Zwierze w ogóle się nie bało. Po prostu stało i przeszywało nastolatkę wzrokiem.
Megan podeszła bliżej i wyciągnęła rękę. Była zdumiona, ponieważ wilk dał jej się pogłaskać a nawet polizał jej palce. Dziewczyna zaczęła się śmiać. Kiedy podniosła wzrok ponad zwierzę, zobaczyła całe stado wilków o podobnym ubarwieniu. Było ich co najmniej 20. Meg wstała i wyciągnęła dłoń do innego z tych pięknych stworzeń.
- To niesamowite. - powiedziała zszokowana i zauroczona.
Nagle zauważyła jakąś ludzką postać zbliżającą się ku nim. Kłusownik. Gdy mężczyzna zobaczył młodą dziewczynę, wokół której stało całe stado wilków, wycelował strzelbę i wystrzelił.
- Nie!!! - krzyknęła Meg kiedy on szykował się do kolejnego strzału.
Tym razem trafił. Jeden ze zwierzaków zaskomlał i osunął się na ziemię. Megan była wściekła i zrozpaczona. Odwróciła się do mężczyzny i stało się coś niesamowitego, mianowicie kłusownik był w powietrzu i przeleciał dobre 15 metrów zanim upadł na ziemię. Nastolatka natychmiast skierowała się do rannego zwierzęcia i położyła ręce na jego ranie. Poczuła jak energia przez nią przepływa. Kula, która przed trzema sekundami była w ciele wilka, teraz znajdowała się w ręce nastolatki a po ranie została tylko krew na sierści.
- Dziękuję. - usłyszała głos w swojej głowie.
- Co? Kto to powiedział. - powiedziała zdezorientowana rozglądając się dookoła.
- Ja. - uleczony przez nią wilk trącił ją nosem.
- Ale jak to możliwe? - odpowiedziała mu w myślach nie do końca pewna czy to działa w obie strony.
- Jesteś pierwszym żyjącym przypadkiem na tej ziemi, który włada nad żywiołem powietrza równocześnie będącym Uzdrowicielem. Masz wielki dar.
- Czym?
- Uzdrowicielką. Możesz leczyć. Nawet ze śmiertelnych chorób czy postrzałów.
- Ale jak to możliwe, że ja z tobą rozmawiam?
- Uzdrowiłaś mnie więc teraz możesz zrozumieć myśli, które kieruję do ciebie tak jak ja mogę zrozumieć twoje.
- Wow. - tylko tyle udało jej się wykrztusić. Nie do końca była wszystkiego świadoma.
Nagle rozległ się kolejny wystrzał. Bark Megan przeszył przerażający ból. Upadła.
- Uciekajcie! - krzyknęła do zwierząt, które ją totalnie zignorowały.
- Nie zostawimy cię. - usłyszała.
Wilki zawyły donośnym, bojowym skowytem.
Dziewczyna stała się senna. Czuła jak coś ciepłego i lepkiego sączy się z niej na ziemię. Krew.
Ostatnie co zapamiętała to wilki i... ogień. Zemdlała.
No witam Was ! :* Jak tam weekend leci? U mnie średnio ale jakoś leci :D. Co myślicie o rozdziale? Czy Megan przeżyje? Bardzo Was proszę o komentarze :) one dają mi naprawdę wielkiego kopa.
Zapraszam też na mojego drugiego bloga na którym pojawił się krótki bo krótki ale jednak -> Prolog. every-dream-can-come-true.blogspot.com
Pozdrawiam i do napisania!!! ;* ♥
niedziela, 19 maja 2013
ROZDZIAŁ 17.
Cały tydzień zleciał Meg bardzo szybko. Wyjaśniła sobie wszystko z Jacem i cieszyła się, że wszystko jakoś się ułożyło.
Po szkole w piątek umówili się z Conorem i Caroline na pieszy rajd po lesie. Chcieli się trochę odprężyć i zapomnieć o codzienności.
Lekcje kończyli o 12:30 więc godzinę wyjścia ustalili na 14. Mieli zabrać koce i trochę jedzenia, aby później zrobić piknik.
Gdy dochodziła godzina wyjścia Caroline właśnie pomagała Meg robić jakieś przekąski. Rozległ się dzwonek do drzwi. Marisa, która w tym momencie robiła kawę i herbatę do termosu poszła otworzyć.
- Dzień dobry chłopcy. - powiedziała mama Meg gestem zapraszając ich do domu.
- Dzień dobry.
- Dziewczynki już kończą.
- Dziękujemy. - odrzekli chórem i weszli do środka.
- Witaj kochanie. - przywitał się Jace i dał Meg buziaka w policzek. - Pomóc?
- Niee, już kończymy.
- Możecie to położyć w salonie. - Caroline podała im dwa duże kosze z jedzeniem.
- Matko. Nie wiedziałem, że idziemy na miesięczny pobyt w lesie. - zaśmiał się Conor.
- Nie narzekaj. Lepiej tyle niż żebyś później miał wonty, że za mało.
- Dobra, dobra.
Wyszli o 14:20.
Szli dwójkami. Meg z Jacem, który w jednej ręce miał koszyk z "zapasami" a drugą trzymał dłoń dziewczyny. Tak samo Conor z Caroline.
Kiedy doszli do lasu, chłopcy stwierdzili, że oni już są głodni i muszą coś zjeść. No więc zrobili krótki piknik a później wyruszyli w głąb lasu.
- Ale tu ślicznie. - zachwycała się Megan.
Czuła się jak we śnie... No właśnie. To było jak sen, który niedawno miała. Dokładnie te same rośliny, jej zachowanie.
- To niemożliwe. - szepnęła do siebie.
- Mówiłaś coś? - spytał Jace.
- Nie, nie.
- Coś ci pokaże ale to jeszcze kawałek.
- Ok. A daleko?
- Niee. Góra 10 minut.
Szli śmiejąc się i żartując. Kiedy dotarli Meg zaparło dech w piersiach.
Był tam przepiękny wodospad, na którego szczycie znalazła się ich czwórka.
- Tylko uważaj bo ślisko tutaj.
- Ok, ok.
Najpierw podziwiali z daleka ale nastolatkę coś do niego ciągnęło. Skorzystała z chwili nieuwagi przyjaciół i podeszła bliżej. Niestety nie wzięła sobie ostrzeżenia przyjaciela do serca. Pośliznęła się.
- Aaaaaaaaaaaaaa...! - krzyknęła.
Na jej szczęście pomiędzy skałami rósł krzak, którego się uchwyciła.
- Pomocy! - krzyczała zrozpaczona.
- Megan! - krzyknął Jace.
- Pomo...Aaaaaaaaaaa! - w tym momencie roślina wyrwała się z ziemi razem z korzeniami.
- Caroline! - krzyknął Conor.
Po tych słowach, Meg poczuła, że się unosi. Na wodzie. W powietrzu.
Przerażona nie wiedziała co się dzieje. Powoli przemieszczała się w stronę przyjaciół. W końcu stanęła na nogach, z których zaraz opadła na ziemię.
- Co to było? Widzieliście to?!
Oni jednak patrzyli na nią z zakłopotaniem i troską wypisaną na twarzy.
Jace podszedł do niej i chciał ją objąć ale ona go odepchnęła i ponowiła pytanie.
- Co to było do cholery?!
Tym razem odezwała się Caroline.
- Chcieliśmy ci powiedzieć.
- Słucham!? - krzyknęła Meg czując, że łzy zbierają jej się w oczach.
Nikt się nie odezwał.
Nastolatka wstała i z płaczem zaczęła biec w głąb lasu.
- Megan! - krzyknął jej chłopak z rozpaczą w głosie.
- Zostaw ją. - zatrzymała go Car. - ona potrzebuje czasu żeby to wszystko przemyśleć.
No witam Was dzióbki ;*! Jak mija weekend? Mi bardzo fajnie ^^.
Co myślicie? Opinię zostawiam Wam. Chciałabym też serdecznie zaprosić na mojego drugiego bloga, na którym również umieszczać będę opowiadanie, ale już nie fantasy^^. : every-dream-can-come-true.blogspot.com Do następnego ;** Kocham Was! ♥
Po szkole w piątek umówili się z Conorem i Caroline na pieszy rajd po lesie. Chcieli się trochę odprężyć i zapomnieć o codzienności.
Lekcje kończyli o 12:30 więc godzinę wyjścia ustalili na 14. Mieli zabrać koce i trochę jedzenia, aby później zrobić piknik.
Gdy dochodziła godzina wyjścia Caroline właśnie pomagała Meg robić jakieś przekąski. Rozległ się dzwonek do drzwi. Marisa, która w tym momencie robiła kawę i herbatę do termosu poszła otworzyć.
- Dzień dobry chłopcy. - powiedziała mama Meg gestem zapraszając ich do domu.
- Dzień dobry.
- Dziewczynki już kończą.
- Dziękujemy. - odrzekli chórem i weszli do środka.
- Witaj kochanie. - przywitał się Jace i dał Meg buziaka w policzek. - Pomóc?
- Niee, już kończymy.
- Możecie to położyć w salonie. - Caroline podała im dwa duże kosze z jedzeniem.
- Matko. Nie wiedziałem, że idziemy na miesięczny pobyt w lesie. - zaśmiał się Conor.
- Nie narzekaj. Lepiej tyle niż żebyś później miał wonty, że za mało.
- Dobra, dobra.
Wyszli o 14:20.
Szli dwójkami. Meg z Jacem, który w jednej ręce miał koszyk z "zapasami" a drugą trzymał dłoń dziewczyny. Tak samo Conor z Caroline.
Kiedy doszli do lasu, chłopcy stwierdzili, że oni już są głodni i muszą coś zjeść. No więc zrobili krótki piknik a później wyruszyli w głąb lasu.
- Ale tu ślicznie. - zachwycała się Megan.
Czuła się jak we śnie... No właśnie. To było jak sen, który niedawno miała. Dokładnie te same rośliny, jej zachowanie.
- To niemożliwe. - szepnęła do siebie.
- Mówiłaś coś? - spytał Jace.
- Nie, nie.
- Coś ci pokaże ale to jeszcze kawałek.
- Ok. A daleko?
- Niee. Góra 10 minut.
Szli śmiejąc się i żartując. Kiedy dotarli Meg zaparło dech w piersiach.
Był tam przepiękny wodospad, na którego szczycie znalazła się ich czwórka.
- Tylko uważaj bo ślisko tutaj.
- Ok, ok.
Najpierw podziwiali z daleka ale nastolatkę coś do niego ciągnęło. Skorzystała z chwili nieuwagi przyjaciół i podeszła bliżej. Niestety nie wzięła sobie ostrzeżenia przyjaciela do serca. Pośliznęła się.
- Aaaaaaaaaaaaaa...! - krzyknęła.
Na jej szczęście pomiędzy skałami rósł krzak, którego się uchwyciła.
- Pomocy! - krzyczała zrozpaczona.
- Megan! - krzyknął Jace.
- Pomo...Aaaaaaaaaaa! - w tym momencie roślina wyrwała się z ziemi razem z korzeniami.
- Caroline! - krzyknął Conor.
Po tych słowach, Meg poczuła, że się unosi. Na wodzie. W powietrzu.
Przerażona nie wiedziała co się dzieje. Powoli przemieszczała się w stronę przyjaciół. W końcu stanęła na nogach, z których zaraz opadła na ziemię.
- Co to było? Widzieliście to?!
Oni jednak patrzyli na nią z zakłopotaniem i troską wypisaną na twarzy.
Jace podszedł do niej i chciał ją objąć ale ona go odepchnęła i ponowiła pytanie.
- Co to było do cholery?!
Tym razem odezwała się Caroline.
- Chcieliśmy ci powiedzieć.
- Słucham!? - krzyknęła Meg czując, że łzy zbierają jej się w oczach.
Nikt się nie odezwał.
Nastolatka wstała i z płaczem zaczęła biec w głąb lasu.
- Megan! - krzyknął jej chłopak z rozpaczą w głosie.
- Zostaw ją. - zatrzymała go Car. - ona potrzebuje czasu żeby to wszystko przemyśleć.
No witam Was dzióbki ;*! Jak mija weekend? Mi bardzo fajnie ^^.
Co myślicie? Opinię zostawiam Wam. Chciałabym też serdecznie zaprosić na mojego drugiego bloga, na którym również umieszczać będę opowiadanie, ale już nie fantasy^^. : every-dream-can-come-true.blogspot.com Do następnego ;** Kocham Was! ♥
CZYTASZ=KOMENTUJESZ ^^
niedziela, 12 maja 2013
ROZDZIAŁ 16.
Kiedy Megan się obudziła, Caroline już zajmowała łazienkę. Postanowiła, że zrobi śniadanie. Po 15 minutach Car weszła do kuchni.
- Jakie zapachy. Mmmm... Co jemy?
- Tosty z serem szynką i ogórkiem. Pasuje?
- No to pewnie. Wiesz, że ja zjem wszystko co się do spożycia nadaje. - obie się zaśmiały.
Po skończonym posiłku Meg poszła wziąć prysznic a jej przyjaciółka obiecała pozmywać.
O 7:30 wyszły z domu. W szkole Meg próbowała unikać Jacea. Na całe szczęście w końcu zadzwonił dzwonek a jego nigdzie nie było.
Po trzeciej lekcji dziewczyny poszły na stołówkę. Tam też go nie było.
- Dziwne. Nie widziałaś chłopaków?
- Nie a co?
- Nie nic, tylko wydaje mi się, że nie ma ich w szkole.
- Możliwe.
- Nie wydaje ci się to dziwne?
- Nie. Może mają jakieś sprawy do załatwienia i nie mogli przyjść.
- Może i tak.
Po lekcjach nastolatki miały iść do Caroline, ale przed budynkiem zobaczyły Jacea opierającego się o motor.
- No to chyba nici z dzisiejszych planów. - powiedziała Car. Pocałowała przyjaciółkę w policzek i ruszyła w kierunku Conora, który czekał na nią przy bramie.
Meg niechętnie poszła w stronę bruneta.
- Przejedźmy się. - rzucił.
Dziewczyna bez słów wsiadła na pojazd i objęła nastolatka w pasie.
Jechali ok. 20 minut, aż w końcu chłopak się zatrzymał.
Megan zeszła z motoru i poszła w stronę ławki stojącej pod dużym świerkiem. Jace usiadł obok niej i wpatrywał się w swoje ręce.
- Porozmawiajmy. - odezwał się w końcu.
- Nie mamy o czym. - mruknęła Meg.
- Tak myślisz?
- No to o czym! - dziewczyna wstała i powiedziała podniesionym głosem. - O tym, że masz nadprzyrodzone moce? O tym, że nie mogłam spać w nocy bo myślałam o tym wszystkim? A może o tym, że po prostu się ciebie boję? - wykrzyczała a po jej policzkach spłynęły łzy.
Jace popatrzył na nią ze zdziwieniem. Wstał złapał ją za ręce i popatrzył jej w oczy.
- Megan. Nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy. Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham, ale to zbyt dużo. Nie mogę w to uwierzyć. Przeraża mnie to. - powiedziała i wtuliła się w chłopaka.
Jace mocno ją do siebie przytulił i poczekał aż Meg się uspokoi.
Ujął jej twarz w dłonie patrząc jej głęboko w zapłakane oczy i powiedział.
- Kocham cię i nigdy nie pozwolę aby ktokolwiek cię skrzywdził. Rozumiesz wariatko? - zaśmiał się. - Od dzisiaj masz swojego własnego ochroniarza. - dziewczyna słysząc to uśmiechnęła się.
- Bardzo śmieszne. - zaśmiała się.
- Prawdziwe. - stwierdził i pocałował dziewczynę w usta.
Kiedy się oderwali Megan popatrzyła na niego przez załzawione oczy i pomyślała jakie ma szczęście. Nie ważne czy zwyczajny czy nie. Zawsze będzie go kochać. Choćby nie wie jak bardzo bolało.
- Dziękuję. - powiedziała.
- Za co?
- Za to, że mi zaufałeś.
Jace pochylił się i znów złożył na jej ustach pocałunek ale tym razem bardziej zachłannie.
- Wracamy? - zapytał.
- Nie. Posiedźmy tu jeszcze.
- Jak sobie życzysz.
Usiedli.
Meg podkuliła pod siebie nogi i oparła głowę na ramieniu chłopaka a on ją objął.
Chciała żeby ta chwila trwała wiecznie.
- Jakie zapachy. Mmmm... Co jemy?
- Tosty z serem szynką i ogórkiem. Pasuje?
- No to pewnie. Wiesz, że ja zjem wszystko co się do spożycia nadaje. - obie się zaśmiały.
Po skończonym posiłku Meg poszła wziąć prysznic a jej przyjaciółka obiecała pozmywać.
O 7:30 wyszły z domu. W szkole Meg próbowała unikać Jacea. Na całe szczęście w końcu zadzwonił dzwonek a jego nigdzie nie było.
Po trzeciej lekcji dziewczyny poszły na stołówkę. Tam też go nie było.
- Dziwne. Nie widziałaś chłopaków?
- Nie a co?
- Nie nic, tylko wydaje mi się, że nie ma ich w szkole.
- Możliwe.
- Nie wydaje ci się to dziwne?
- Nie. Może mają jakieś sprawy do załatwienia i nie mogli przyjść.
- Może i tak.
Po lekcjach nastolatki miały iść do Caroline, ale przed budynkiem zobaczyły Jacea opierającego się o motor.
- No to chyba nici z dzisiejszych planów. - powiedziała Car. Pocałowała przyjaciółkę w policzek i ruszyła w kierunku Conora, który czekał na nią przy bramie.
Meg niechętnie poszła w stronę bruneta.
- Przejedźmy się. - rzucił.
Dziewczyna bez słów wsiadła na pojazd i objęła nastolatka w pasie.
Jechali ok. 20 minut, aż w końcu chłopak się zatrzymał.
Megan zeszła z motoru i poszła w stronę ławki stojącej pod dużym świerkiem. Jace usiadł obok niej i wpatrywał się w swoje ręce.
- Porozmawiajmy. - odezwał się w końcu.
- Nie mamy o czym. - mruknęła Meg.
- Tak myślisz?
- No to o czym! - dziewczyna wstała i powiedziała podniesionym głosem. - O tym, że masz nadprzyrodzone moce? O tym, że nie mogłam spać w nocy bo myślałam o tym wszystkim? A może o tym, że po prostu się ciebie boję? - wykrzyczała a po jej policzkach spłynęły łzy.
Jace popatrzył na nią ze zdziwieniem. Wstał złapał ją za ręce i popatrzył jej w oczy.
- Megan. Nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy. Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham, ale to zbyt dużo. Nie mogę w to uwierzyć. Przeraża mnie to. - powiedziała i wtuliła się w chłopaka.
Jace mocno ją do siebie przytulił i poczekał aż Meg się uspokoi.
Ujął jej twarz w dłonie patrząc jej głęboko w zapłakane oczy i powiedział.
- Kocham cię i nigdy nie pozwolę aby ktokolwiek cię skrzywdził. Rozumiesz wariatko? - zaśmiał się. - Od dzisiaj masz swojego własnego ochroniarza. - dziewczyna słysząc to uśmiechnęła się.
- Bardzo śmieszne. - zaśmiała się.
- Prawdziwe. - stwierdził i pocałował dziewczynę w usta.
Kiedy się oderwali Megan popatrzyła na niego przez załzawione oczy i pomyślała jakie ma szczęście. Nie ważne czy zwyczajny czy nie. Zawsze będzie go kochać. Choćby nie wie jak bardzo bolało.
- Dziękuję. - powiedziała.
- Za co?
- Za to, że mi zaufałeś.
Jace pochylił się i znów złożył na jej ustach pocałunek ale tym razem bardziej zachłannie.
- Wracamy? - zapytał.
- Nie. Posiedźmy tu jeszcze.
- Jak sobie życzysz.
Usiedli.
Meg podkuliła pod siebie nogi i oparła głowę na ramieniu chłopaka a on ją objął.
Chciała żeby ta chwila trwała wiecznie.
" PÓKI ŚMIERĆ ICH NIE ROZŁĄCZY."
Hej ;* Jest mi smutno ze względu na tak małą ilość komentarzy. Może nie chcecie już tego czytać? Może bez sensu to jest co?
Pamiętajcie, że każdy komentarz to ogromna motywacja. Bez niej nie ma sensu pisać.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)
wtorek, 7 maja 2013
ROZDZIAŁ 15.
Spotkanie z Caroline sprawiło, że Megan się odprężyła i uspokoiła na tyle na ile było to możliwe. Nie myślała o głupich telefonach ani o swoim chłopaku, o tym co się wydarzyło dwa dni temu.
Odrabiała właśnie pracę domową, kiedy do pokoju weszła Marisa.
- Hej skarbie. Idziemy z tatą do opery. Wiem, że ty nie lubisz takich imprez więc nawet cię nie pytałam.
- Ok. Bawcie się dobrze. - powiedziała Meg i wróciła do nauki.
- Dzięki. Dobranoc. - kobieta pocałowała nastolatkę w czoło i wyszła z pokoju.
To prawda dziewczyna nie lubiła filharmonii czy opery. Wolała zostać w domu przy kumplu telewizorze i przyjaciółce lodówce z której wyjęła pizzę.
Włożyła ją do piekarnika na 15 minut by po tym czasie delektować się nią na kanapie.
Megan stwierdziła, że skoro ma wolny dom to zapyta Car czy by nie wpadła.
- Halo? - Caroline odebrała po dwóch sygnałach.
- Hej skarbie. Ej nie chciałabyś dotrzymać towarzystwa nastolatce, która na pewno nie ma ochoty siedzieć sama w domu i się objadać pizzą?
- Haha. Tak skądś to znam. Będę za 20 minut.
- Ok. Do zobaczenia.
- Pa.
Podczas oczekiwania na przyjście przyjaciółki, Meg siedziała przed ekranem telewizora i oglądała "The last song". Nie była ckliwa, ale na tym filmie zawsze płakała.
Nagle usłyszała jakiś hałas na zewnątrz. Było jeszcze za wcześnie na przyjazd Caroline. Dziewczyna czym prędzej zasłoniła żaluzje w oknach i kontynuowała przerwana czynność.
Hałas nie ustawał.
Po 10 minutach dźwięk ucichł i jakieś auto wjechało na podjazd. Caroline.
Dzwonek do drzwi.
Meg wstała i otworzyła. Bardzo się cieszyła, że dziewczyna zgodziła się przyjść. Meg udało się też przekonać ją aby została na noc.
Nastolatki do późnej nocy plotkowały, śmiały się i zajadały pizzą pepperoni. O 2 w nocy rodzice Meg wrócili do domu w bardzo dobrych nastrojach.
- Cześć dziewczynki. - przywitała się Marisa. - Wy jeszcze nie w łóżkach?
- Dobry wieczór... a może noc? - zaśmiała się Car.
- No właśnie miałyśmy iść na górę. - powiedziała dziewczyna i pociągnęła przyjaciółkę za rękę.
- Słodkich snów! - usłyszały jeszcze zanim zatrzasnęły się za nimi drzwi.
Poszły spać o 4 nad ranem.
Megan wiedziała, że jutro spotka Jacea w szkole i będzie musiała z nim porozmawiać. Bardzo się tego obawiała, wręcz była przerażona.
Witajcie! ;* Wiem, że krótki, no ale na taki mi pozwolił czas. Przepraszam : (. Szczerze to tak średnio mi się podoba... A Wy co sądzicie? Kolejny przewiduję na weekend :). Proszę o opinie. Dziękuję za to, że w ogóle mam dla kogo pisać, za to, że czytacie. Kocham Was. ;*
Odrabiała właśnie pracę domową, kiedy do pokoju weszła Marisa.
- Hej skarbie. Idziemy z tatą do opery. Wiem, że ty nie lubisz takich imprez więc nawet cię nie pytałam.
- Ok. Bawcie się dobrze. - powiedziała Meg i wróciła do nauki.
- Dzięki. Dobranoc. - kobieta pocałowała nastolatkę w czoło i wyszła z pokoju.
To prawda dziewczyna nie lubiła filharmonii czy opery. Wolała zostać w domu przy kumplu telewizorze i przyjaciółce lodówce z której wyjęła pizzę.
Włożyła ją do piekarnika na 15 minut by po tym czasie delektować się nią na kanapie.
Megan stwierdziła, że skoro ma wolny dom to zapyta Car czy by nie wpadła.
- Halo? - Caroline odebrała po dwóch sygnałach.
- Hej skarbie. Ej nie chciałabyś dotrzymać towarzystwa nastolatce, która na pewno nie ma ochoty siedzieć sama w domu i się objadać pizzą?
- Haha. Tak skądś to znam. Będę za 20 minut.
- Ok. Do zobaczenia.
- Pa.
Podczas oczekiwania na przyjście przyjaciółki, Meg siedziała przed ekranem telewizora i oglądała "The last song". Nie była ckliwa, ale na tym filmie zawsze płakała.
Nagle usłyszała jakiś hałas na zewnątrz. Było jeszcze za wcześnie na przyjazd Caroline. Dziewczyna czym prędzej zasłoniła żaluzje w oknach i kontynuowała przerwana czynność.
Hałas nie ustawał.
Po 10 minutach dźwięk ucichł i jakieś auto wjechało na podjazd. Caroline.
Dzwonek do drzwi.
Meg wstała i otworzyła. Bardzo się cieszyła, że dziewczyna zgodziła się przyjść. Meg udało się też przekonać ją aby została na noc.
Nastolatki do późnej nocy plotkowały, śmiały się i zajadały pizzą pepperoni. O 2 w nocy rodzice Meg wrócili do domu w bardzo dobrych nastrojach.
- Cześć dziewczynki. - przywitała się Marisa. - Wy jeszcze nie w łóżkach?
- Dobry wieczór... a może noc? - zaśmiała się Car.
- No właśnie miałyśmy iść na górę. - powiedziała dziewczyna i pociągnęła przyjaciółkę za rękę.
- Słodkich snów! - usłyszały jeszcze zanim zatrzasnęły się za nimi drzwi.
Poszły spać o 4 nad ranem.
Megan wiedziała, że jutro spotka Jacea w szkole i będzie musiała z nim porozmawiać. Bardzo się tego obawiała, wręcz była przerażona.
Witajcie! ;* Wiem, że krótki, no ale na taki mi pozwolił czas. Przepraszam : (. Szczerze to tak średnio mi się podoba... A Wy co sądzicie? Kolejny przewiduję na weekend :). Proszę o opinie. Dziękuję za to, że w ogóle mam dla kogo pisać, za to, że czytacie. Kocham Was. ;*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
KAŻDY KOMENTARZ TO OGROMNA MOTYWACJA DLA MNIE I NAWET NIE WIECIE JAKĄ RADOŚĆ KAŻDY Z NICH MI SPRAWIA ♥
sobota, 4 maja 2013
ROZDZIAŁ 14.
Dochodziła 16. Megan gotowa do wyjścia zeszła do kuchni gdzie zastała Marisę.
- Jak się czujesz? - zapytała dziewczyna i pocałowała rodzicielkę w policzek.
- Trochę lepiej ale na stole masz pieniądze na te tabletki. Resztę możesz zatrzymać. Powinno ci wystarczyć do kawiarni. - Marisa puściła oczko do córki.
- Dzięki. Ok lecę, pa!
- Pa!
Wychodząc zauważyła Car idącą w jej kierunku.
- Hej. - powiedziała nastolatka i pocałowała przyjaciółkę w policzek.
- No witam panią. - zaśmiała się Caroline.
- To co najpierw do apteki, a potem na coś słodkiego?
- No to pewnie. W końcu musisz mi wszystko opowiedzieć!
- Mhmm... - dziewczyna wiedziała, że chodzi jej o randkę z Jacem.
Wychodząc z apteki, Meg potknęła się i wpadła w jakiegoś przechodnia.
- Matko przepraszam bardzo, nie chciałam naprawdę.
- Nic się nie stało. - odparł chłopak z uśmiechem na twarzy.
Był to ok. 20-letni mężczyzna. O kruczoczarnych włosach i ciemnych brązowych oczach. Meg od razu wiedziała do kogo należą.
- Joe! Co ty tu robisz?! - krzyknęła Meg rzucając mu się na szyję.
- Haha... Już myślałem, że mnie nie poznasz. Przyjechałem na tydzień do cioci z rodzicami i Kaylem. - powiedział cały czas się uśmiechając.
-Ekhemmm... - Caroline próbowała przykuć do siebie ich uwagę.
- No tak przepraszam. Joe poznaj moją przyjaciółkę Caroline, a ty Car poznaj Joego.
- Bardzo mi miło. - powiedział chłopak i pocałował dłoń nastolatki.
- Wzajemnie. - odpowiedziała dziewczyna.
- Może do nas dołączysz?
- Przepraszam ale się śpieszę. Może następnym razem?
- Jasne. Mój numer masz. - powiedziała i się uśmiechnęła.
- Oczywiście.
- To do zobaczenia. - powiedziała Meg i dała przyjacielowi buziaka w policzek.
- Do zobaczenia. Miło było cię poznać Caroline. - Joe na odchodnym puścił do niej oczko i zniknął na pierwszym zakręcie.
- Matko jakie ciacho! Skąd ty bierzesz takich facetów?!
- Nie zapominaj kochana, że masz chłopaka. - zaśmiała się nastolatka.
- Nigdy w życiu. - zawtórowała jej Car.
- No to co kawa i ptysie?
- Jiiip. - zapiszczała Car. - Lecimy panie sierżancie! - obie wybuchnęły śmiechem i ruszyły do kawiarni.
- Co podać? - zapytała kelnerka kiedy dziewczyny się usadowiły przy jednym ze stolików pod oknem.
- Poprosimy dwie kawy rozpuszczalne i dwa ptysie z kremem.
- Oczywiście.
Gdy kobieta odeszła Carol od razu przeszła do rzeczy.
- No mów. Jak było na randce?
- Fajnie.
- Tylko tyle? Ja tu myślałam, że mi tu wszystko ładnie wyśpiewasz a ty fajnie? Jestem zawiedziona.
- Ok. Było inaczej niż na randkach na jakich byłam dotychczas.
- Inaczej?
- Tak inaczej. Proszę cię możemy porozmawiać o czymś innym? - na policzkach Meg pojawiły się słodkie rumieńce.
- No dobrze, dobrze. - powiedziała Car uśmiechając się.
- No to mów skąd znasz tego Joego i co to była za akcja z tym telefonem o 3 w nocy?
- Joe to mój przyjaciel ze Szkocji. Nie miałam pojęcia, że tu będzie. Sama widziałaś, że byłam w szoku.
- Szczerze to ja też... że znasz takich przystojniaków a ja nic o tym nie wiem!
- Hahaha... nie wiedziałabyś którego wybrać. Hahah...
- Taaa bardzo śmieszne! - Car udała obrażoną i zarzuciła grzywką.
W końcu kelnerka przyniosła zamówienie.
- No a ta akcja z telefonem?
- No właśnie nie wiem o co chodziło. Ktoś do mnie dzwonił ale się nie odzywał a potem słyszałam tylko jakiś chichot i przerwano połączenie.
- Może ktoś sobie robi głupie żarty. Wiesz jacy są ludzie...
- Taa...
- Smacznego.
- Nawzajem.
Dziewczyny rozmawiały na różne tematy, tak że Meg mogła na chwilę zapomnieć o swoim chłopku. W pewnym sensie pomogło jej się rozluźnić.
Hej! ;* Jak tam wam weekend mija? Mnie w sumie bardzo dobrze ^^. Co do rozdziału to mi się nie podoba. A co Wy myślicie? Przepraszam za wszystkie błędy. :) Dziękuję za komentarze i za wyświetlenia *.* ♥. Kocham Was ! Buziaczki ;**
- Jak się czujesz? - zapytała dziewczyna i pocałowała rodzicielkę w policzek.
- Trochę lepiej ale na stole masz pieniądze na te tabletki. Resztę możesz zatrzymać. Powinno ci wystarczyć do kawiarni. - Marisa puściła oczko do córki.
- Dzięki. Ok lecę, pa!
- Pa!
Wychodząc zauważyła Car idącą w jej kierunku.
- Hej. - powiedziała nastolatka i pocałowała przyjaciółkę w policzek.
- No witam panią. - zaśmiała się Caroline.
- To co najpierw do apteki, a potem na coś słodkiego?
- No to pewnie. W końcu musisz mi wszystko opowiedzieć!
- Mhmm... - dziewczyna wiedziała, że chodzi jej o randkę z Jacem.
Wychodząc z apteki, Meg potknęła się i wpadła w jakiegoś przechodnia.
- Matko przepraszam bardzo, nie chciałam naprawdę.
- Nic się nie stało. - odparł chłopak z uśmiechem na twarzy.
Był to ok. 20-letni mężczyzna. O kruczoczarnych włosach i ciemnych brązowych oczach. Meg od razu wiedziała do kogo należą.
- Joe! Co ty tu robisz?! - krzyknęła Meg rzucając mu się na szyję.
- Haha... Już myślałem, że mnie nie poznasz. Przyjechałem na tydzień do cioci z rodzicami i Kaylem. - powiedział cały czas się uśmiechając.
-Ekhemmm... - Caroline próbowała przykuć do siebie ich uwagę.
- No tak przepraszam. Joe poznaj moją przyjaciółkę Caroline, a ty Car poznaj Joego.
- Bardzo mi miło. - powiedział chłopak i pocałował dłoń nastolatki.
- Wzajemnie. - odpowiedziała dziewczyna.
- Może do nas dołączysz?
- Przepraszam ale się śpieszę. Może następnym razem?
- Jasne. Mój numer masz. - powiedziała i się uśmiechnęła.
- Oczywiście.
- To do zobaczenia. - powiedziała Meg i dała przyjacielowi buziaka w policzek.
- Do zobaczenia. Miło było cię poznać Caroline. - Joe na odchodnym puścił do niej oczko i zniknął na pierwszym zakręcie.
- Matko jakie ciacho! Skąd ty bierzesz takich facetów?!
- Nie zapominaj kochana, że masz chłopaka. - zaśmiała się nastolatka.
- Nigdy w życiu. - zawtórowała jej Car.
- No to co kawa i ptysie?
- Jiiip. - zapiszczała Car. - Lecimy panie sierżancie! - obie wybuchnęły śmiechem i ruszyły do kawiarni.
- Co podać? - zapytała kelnerka kiedy dziewczyny się usadowiły przy jednym ze stolików pod oknem.
- Poprosimy dwie kawy rozpuszczalne i dwa ptysie z kremem.
- Oczywiście.
Gdy kobieta odeszła Carol od razu przeszła do rzeczy.
- No mów. Jak było na randce?
- Fajnie.
- Tylko tyle? Ja tu myślałam, że mi tu wszystko ładnie wyśpiewasz a ty fajnie? Jestem zawiedziona.
- Ok. Było inaczej niż na randkach na jakich byłam dotychczas.
- Inaczej?
- Tak inaczej. Proszę cię możemy porozmawiać o czymś innym? - na policzkach Meg pojawiły się słodkie rumieńce.
- No dobrze, dobrze. - powiedziała Car uśmiechając się.
- No to mów skąd znasz tego Joego i co to była za akcja z tym telefonem o 3 w nocy?
- Joe to mój przyjaciel ze Szkocji. Nie miałam pojęcia, że tu będzie. Sama widziałaś, że byłam w szoku.
- Szczerze to ja też... że znasz takich przystojniaków a ja nic o tym nie wiem!
- Hahaha... nie wiedziałabyś którego wybrać. Hahah...
- Taaa bardzo śmieszne! - Car udała obrażoną i zarzuciła grzywką.
W końcu kelnerka przyniosła zamówienie.
- No a ta akcja z telefonem?
- No właśnie nie wiem o co chodziło. Ktoś do mnie dzwonił ale się nie odzywał a potem słyszałam tylko jakiś chichot i przerwano połączenie.
- Może ktoś sobie robi głupie żarty. Wiesz jacy są ludzie...
- Taa...
- Smacznego.
- Nawzajem.
Dziewczyny rozmawiały na różne tematy, tak że Meg mogła na chwilę zapomnieć o swoim chłopku. W pewnym sensie pomogło jej się rozluźnić.
Hej! ;* Jak tam wam weekend mija? Mnie w sumie bardzo dobrze ^^. Co do rozdziału to mi się nie podoba. A co Wy myślicie? Przepraszam za wszystkie błędy. :) Dziękuję za komentarze i za wyświetlenia *.* ♥. Kocham Was ! Buziaczki ;**
CZYTASZ=KOMENTUJESZ ^^
6 KOMENTARZY=KOLEJNY ROZDZIAŁ ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)