Po szkole w piątek umówili się z Conorem i Caroline na pieszy rajd po lesie. Chcieli się trochę odprężyć i zapomnieć o codzienności.
Lekcje kończyli o 12:30 więc godzinę wyjścia ustalili na 14. Mieli zabrać koce i trochę jedzenia, aby później zrobić piknik.
Gdy dochodziła godzina wyjścia Caroline właśnie pomagała Meg robić jakieś przekąski. Rozległ się dzwonek do drzwi. Marisa, która w tym momencie robiła kawę i herbatę do termosu poszła otworzyć.
- Dzień dobry chłopcy. - powiedziała mama Meg gestem zapraszając ich do domu.
- Dzień dobry.
- Dziewczynki już kończą.
- Dziękujemy. - odrzekli chórem i weszli do środka.
- Witaj kochanie. - przywitał się Jace i dał Meg buziaka w policzek. - Pomóc?
- Niee, już kończymy.
- Możecie to położyć w salonie. - Caroline podała im dwa duże kosze z jedzeniem.
- Matko. Nie wiedziałem, że idziemy na miesięczny pobyt w lesie. - zaśmiał się Conor.
- Nie narzekaj. Lepiej tyle niż żebyś później miał wonty, że za mało.
- Dobra, dobra.
Wyszli o 14:20.
Szli dwójkami. Meg z Jacem, który w jednej ręce miał koszyk z "zapasami" a drugą trzymał dłoń dziewczyny. Tak samo Conor z Caroline.
Kiedy doszli do lasu, chłopcy stwierdzili, że oni już są głodni i muszą coś zjeść. No więc zrobili krótki piknik a później wyruszyli w głąb lasu.
- Ale tu ślicznie. - zachwycała się Megan.
Czuła się jak we śnie... No właśnie. To było jak sen, który niedawno miała. Dokładnie te same rośliny, jej zachowanie.
- To niemożliwe. - szepnęła do siebie.
- Mówiłaś coś? - spytał Jace.
- Nie, nie.
- Coś ci pokaże ale to jeszcze kawałek.
- Ok. A daleko?
- Niee. Góra 10 minut.
Szli śmiejąc się i żartując. Kiedy dotarli Meg zaparło dech w piersiach.
Był tam przepiękny wodospad, na którego szczycie znalazła się ich czwórka.
- Tylko uważaj bo ślisko tutaj.
- Ok, ok.
Najpierw podziwiali z daleka ale nastolatkę coś do niego ciągnęło. Skorzystała z chwili nieuwagi przyjaciół i podeszła bliżej. Niestety nie wzięła sobie ostrzeżenia przyjaciela do serca. Pośliznęła się.
- Aaaaaaaaaaaaaa...! - krzyknęła.
Na jej szczęście pomiędzy skałami rósł krzak, którego się uchwyciła.
- Pomocy! - krzyczała zrozpaczona.
- Megan! - krzyknął Jace.
- Pomo...Aaaaaaaaaaa! - w tym momencie roślina wyrwała się z ziemi razem z korzeniami.
- Caroline! - krzyknął Conor.
Po tych słowach, Meg poczuła, że się unosi. Na wodzie. W powietrzu.
Przerażona nie wiedziała co się dzieje. Powoli przemieszczała się w stronę przyjaciół. W końcu stanęła na nogach, z których zaraz opadła na ziemię.
- Co to było? Widzieliście to?!
Oni jednak patrzyli na nią z zakłopotaniem i troską wypisaną na twarzy.
Jace podszedł do niej i chciał ją objąć ale ona go odepchnęła i ponowiła pytanie.
- Co to było do cholery?!
Tym razem odezwała się Caroline.
- Chcieliśmy ci powiedzieć.
- Słucham!? - krzyknęła Meg czując, że łzy zbierają jej się w oczach.
Nikt się nie odezwał.
Nastolatka wstała i z płaczem zaczęła biec w głąb lasu.
- Megan! - krzyknął jej chłopak z rozpaczą w głosie.
- Zostaw ją. - zatrzymała go Car. - ona potrzebuje czasu żeby to wszystko przemyśleć.
No witam Was dzióbki ;*! Jak mija weekend? Mi bardzo fajnie ^^.
Co myślicie? Opinię zostawiam Wam. Chciałabym też serdecznie zaprosić na mojego drugiego bloga, na którym również umieszczać będę opowiadanie, ale już nie fantasy^^. : every-dream-can-come-true.blogspot.com Do następnego ;** Kocham Was! ♥
CZYTASZ=KOMENTUJESZ ^^
Awwwwwwww, naprawdę genialny *.*
OdpowiedzUsuńczyżby Oni wszyscy mieli jakieś magiczne moce? o.O jestem mega ciekawa :) czekam na NN <3
OdpowiedzUsuńJest super jak wszystkie inne. Z nutką tajemniczości, jest fajnieeeee. :D
OdpowiedzUsuńSupciooo!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Meg też będzie miała jakąś moc ;)
Jeju ale sekretnie xD. Czyli, że oni wszyscy mają coś "magicznego" w sobie ? Ojeju, ale fajnie.
OdpowiedzUsuńDaj następny szybciutko ^^.
Pozdrawiam serdecznie.
Isiia.
P.S
Zapraszam serdecznie na II rozdział "You and I" :
+ http://you-and-i-lizzy.blogspot.com/
Fajny rozdział :):*
OdpowiedzUsuń