- Jakie zapachy. Mmmm... Co jemy?
- Tosty z serem szynką i ogórkiem. Pasuje?
- No to pewnie. Wiesz, że ja zjem wszystko co się do spożycia nadaje. - obie się zaśmiały.
Po skończonym posiłku Meg poszła wziąć prysznic a jej przyjaciółka obiecała pozmywać.
O 7:30 wyszły z domu. W szkole Meg próbowała unikać Jacea. Na całe szczęście w końcu zadzwonił dzwonek a jego nigdzie nie było.
Po trzeciej lekcji dziewczyny poszły na stołówkę. Tam też go nie było.
- Dziwne. Nie widziałaś chłopaków?
- Nie a co?
- Nie nic, tylko wydaje mi się, że nie ma ich w szkole.
- Możliwe.
- Nie wydaje ci się to dziwne?
- Nie. Może mają jakieś sprawy do załatwienia i nie mogli przyjść.
- Może i tak.
Po lekcjach nastolatki miały iść do Caroline, ale przed budynkiem zobaczyły Jacea opierającego się o motor.
- No to chyba nici z dzisiejszych planów. - powiedziała Car. Pocałowała przyjaciółkę w policzek i ruszyła w kierunku Conora, który czekał na nią przy bramie.
Meg niechętnie poszła w stronę bruneta.
- Przejedźmy się. - rzucił.
Dziewczyna bez słów wsiadła na pojazd i objęła nastolatka w pasie.
Jechali ok. 20 minut, aż w końcu chłopak się zatrzymał.
Megan zeszła z motoru i poszła w stronę ławki stojącej pod dużym świerkiem. Jace usiadł obok niej i wpatrywał się w swoje ręce.
- Porozmawiajmy. - odezwał się w końcu.
- Nie mamy o czym. - mruknęła Meg.
- Tak myślisz?
- No to o czym! - dziewczyna wstała i powiedziała podniesionym głosem. - O tym, że masz nadprzyrodzone moce? O tym, że nie mogłam spać w nocy bo myślałam o tym wszystkim? A może o tym, że po prostu się ciebie boję? - wykrzyczała a po jej policzkach spłynęły łzy.
Jace popatrzył na nią ze zdziwieniem. Wstał złapał ją za ręce i popatrzył jej w oczy.
- Megan. Nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy. Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham, ale to zbyt dużo. Nie mogę w to uwierzyć. Przeraża mnie to. - powiedziała i wtuliła się w chłopaka.
Jace mocno ją do siebie przytulił i poczekał aż Meg się uspokoi.
Ujął jej twarz w dłonie patrząc jej głęboko w zapłakane oczy i powiedział.
- Kocham cię i nigdy nie pozwolę aby ktokolwiek cię skrzywdził. Rozumiesz wariatko? - zaśmiał się. - Od dzisiaj masz swojego własnego ochroniarza. - dziewczyna słysząc to uśmiechnęła się.
- Bardzo śmieszne. - zaśmiała się.
- Prawdziwe. - stwierdził i pocałował dziewczynę w usta.
Kiedy się oderwali Megan popatrzyła na niego przez załzawione oczy i pomyślała jakie ma szczęście. Nie ważne czy zwyczajny czy nie. Zawsze będzie go kochać. Choćby nie wie jak bardzo bolało.
- Dziękuję. - powiedziała.
- Za co?
- Za to, że mi zaufałeś.
Jace pochylił się i znów złożył na jej ustach pocałunek ale tym razem bardziej zachłannie.
- Wracamy? - zapytał.
- Nie. Posiedźmy tu jeszcze.
- Jak sobie życzysz.
Usiedli.
Meg podkuliła pod siebie nogi i oparła głowę na ramieniu chłopaka a on ją objął.
Chciała żeby ta chwila trwała wiecznie.
" PÓKI ŚMIERĆ ICH NIE ROZŁĄCZY."
Hej ;* Jest mi smutno ze względu na tak małą ilość komentarzy. Może nie chcecie już tego czytać? Może bez sensu to jest co?
Pamiętajcie, że każdy komentarz to ogromna motywacja. Bez niej nie ma sensu pisać.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)
Genialne. Dawaj NN <3
OdpowiedzUsuńFajny fajny. : )
OdpowiedzUsuńbzdury gadasz! to jest świetne i jestem pewna, że więcej osób to czyta, a po prostu nie chce im się komentować. :) nie zrażaj się przez to do pisania ;3 czekam już na NN <3
OdpowiedzUsuńsuper!!!
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie przestawaj pisać, twoje opowiadania są cudowne, cieszę się że mogę je dokończyć:-)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam teraz całe 16 rozdziałów i jestem pod wrażeniem bo trudno się oderwać. Czekam na kolejny. ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam ♥ Kocham Was ;***
OdpowiedzUsuńKocham ten blog <3 Cudowny :** Masz talent :):*♥
OdpowiedzUsuń