czwartek, 29 sierpnia 2013

:(

Przepraszam Was ale jestem zmuszona zawiesić bloga. Miałam dodać rozdział do końca tamtego tygodnia a dalej go nie ma. W ogóle nie mam weny. Blog na pewno będzie kontynuowany i to myślę, że niedługo. Jeśli chcecie abym Was poinformowała o kolejnym rozdziale, zostawiajcie swoje numery gg lub tt. :) Pozdrawiam i jeszcze raz PRZEPRASZAM :*. 
Póki co zapraszam Was na: every-dream-can-come-true.blogspot.com 

wtorek, 20 sierpnia 2013

Kochani!

Bardzo Was przepraszam, że już aż tyle nie ma rozdziału ale nie miałam jak napisać. Kompletnie nie mam weny... Postaram się coś sklecić ale też nie chcę tak byle jak tego robić. Obiecuję, że do końca tego tygodnia postaram się coś wymyślić. Jeszcze raz Was przepraszam :((. 
Też Was kocham! ♥ ;**

środa, 24 lipca 2013

ROZDZIAŁ 22.

Kiedy wróciła do domu od razu skierowała się do swojego pokoju, ciągnąc za sobą Jacea.
- Nareszcie u siebie. - powiedziała z ulgą.
- Ale się za tobą stęskniłem. - rzekł chłopak i pocałował Meg w czoło.
- Ja też. - powiedziała i wtuliła się w jego tors.
Podeszłą do swojego łóżka i włożyła rękę pod poduszkę. Kiedy nic nie wyczuła trochę się przestraszyła.
- Mamo! Mamo! - zawołała.
- Co się stało?
- Gdzie jest mój pamiętnik?
- Pamiętnik?
- Tak, pamiętnik.
- Taki żółty zeszyt?
- Tak, dokładnie.
- Spalony.
- Co?! Jak to?!
- Kiedy cię nie było zrobiłam małe porządki i przez przypadek zgarnęłam go z łóżka. Zanim się zorientowałam, leżał już w ognisku.
- No to pięknie.
- Przepraszam.
- Dobra nic się nie stało. To tylko pamiętnik. Czemu mi od razu nie powiedziałaś?
- Bałam się twojej reakcji.
- Ok. - zaśmiała się nastolatka. - Jeśli się nie obrazicie to chciałabym się przespać.
- Okej. Pewnie, słodkich snów. - powiedziała Marisa i wyszła.
- Tak słodkich snów. - powtórzył Jace z zamiarem opuszczenia pokoju Megan.
- O nie, nie koleżko ty tu zostajesz. - powiedziała i zaśmiała się.
- Na prawdę? Ufff... Już się bałem, że mnie wygonisz. - oboje wybuchnęli śmiechem.
Położyli się na łóżku i Megan wtulona w Jacea usnęła.



3 miesiące później.


- Nie dam rady.
- Dasz tylko w to uwierz.
- Łatwo ci mówić. Ćwiczymy już 2 tygodnie i nic!
- Skarbie 2 tygodnie to jest nic. Zobaczysz w końcu ci się uda. Już raz ci się udało.
- Raz. Byłam wkurzona i to dlatego. Ja nawet nie wiedziałam co robię.
- No właśnie! - Jace klasnął w dłonie. - Po prostu trzeba cię wkurzyć! Conor! Ty jesteś mistrzem w tym fachu. Rozzłość ją. Tylko tak, żeby chciała cię rozszarpać na kawałeczki.
- To nie będzie trudne. - chłopak niespodziewanie podszedł do przyjaciela i wymierzył mu cios w nos. 
- Co do ch... - z nosa Jacea pociekła stróżka krwi.
- Jace! - krzyknęła Megan - nic ci nie jest?!
- Conor jeszcze raz. - powiedział do kumpla.
Kolejny cios.
- Przestańcie do cholery! Zrobisz mu krzywdę!
Chłopak zamachnął się ponownie ale zanim zdążył po raz kolejny uderzyć Jacea, znalazł się w powietrzu.
- Udało ci się! - krzyknął uradowany brunet.
- Przepraszam! - rzuciła do Conora, który leżał obolały na ziemi - Ale to była twoja wina! Nie trzeba było bić mojego faceta!
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Dobra, to co idziemy na lody? - spytała Caroline.
- Na lody? Serio? - spytał blondyn.
- Serio. - odpowiedziała Meg i objęła przyjaciółkę ramieniem. 
- No dobra.
- Wy stawiacie! - krzyknęły obie dziewczyny.
Śmiech.
Zamówili ogromne pucharki lodowe z owocami, bitą śmietaną i polewą czekoladową.
- Nie jadłem pyszniejszych lodów.
- No widzisz kochanie, a nie chciałeś tu przyjść.
- Tym razem miałaś rację. - powiedział Conor i pocałował swoją dziewczynę.
- Czas się zbierać. Jutro szkoła. - powiedział Jace.
- Nawet mi nie przypominaj. - na twarzy Meg pojawił się grymas.
- Spokojnie. Masz nas tak?
- No tak, tak.
- Więc głowa do góry!
- Dobra wracajmy. 
Szli nie całe 30 minut.
- No to do jutra! - rzuciła Meg żegnając się z przyjaciółmi. 
- Do zobaczenia. - odpowiedzieli chórem.
Szybko pobiegła do swojego pokoju. Zdjęła ubrania i weszła pod prysznic. Jedyne o czym teraz marzyła to ciepłe łóżeczko. Po chwili już w nim leżała. Po 10 minutach spała jak niemowlę.




Witajcie Miśki ;* Jak obiecałam tak jest :D Nie wiem kiedy będzie następny bo kompletnie nie mam weny... Wyjeżdżam teraz za granicę, więc może tam coś się stworzy w mojej głowie. Mam nadzieję ^^. Zapraszam Was również na mojego drugiego bloga : http://every-dream-can-come-true.blogspot.com/ 
Pozdrawiam! Buziaki :** ♥
PS. przepraszam za pomyłki. Rozdział nie był sprawdzony.

wtorek, 23 lipca 2013

Nominacja ^^

Zostałam nominowana do Versatile Blogger Award i Libster blogs Awards przez ronnie. z bloga: trap-of-love.blogspot.com 
Bardzo Ci dziękuję ;* Dostałam ją 18 lipca ale wcześniej nie miałam jak wejść na bloga :).




Każdy nominowany powinien:

1. Podziękować nominującemu blogowi.
2. Pokazać nagrodę na swoim blogu.
3. Ujawnić 7 faktów dotyczących siebie.
4. Nominować 10 blogów, które jego zdaniem na to zasługują.
5. Poinformować o tym fakcie autorów.




7 faktów o mnie:


1. Mam 16 lat.
2. Uwielbiam czytać książki: fantastyczne, dramaty i romanse.
3. Uwielbiam nocne spacery z przyjaciółmi ♥
4. Po wakacjach wybieram się do LO o profilu medycznym.
5. Okropnie boję się pająków nie zależnie od ich wielkości. xd
6. Kocham jazdę konną ♥
7. Jestem uzależniona od mojego telefonu :D ^^





Nominacja od ronnie.

1. Ulubiony film? - jest ich mnóstwo i nie wiem który wybrać. "Oszukane" , "3 metry nad niebem", "Szkoła uczuć", "Piękne istoty", "Now is good" i wiele wiele innych! :)
2. Ostatnio przeczytana książka? - "Wilk".
3. Co robisz kiedy jesteś sama w domu? - Czytam, oglądam filmy, słucham muzyki.
4. Ulubiony kolor? - czarny, fioletowy i żółty.
5. Lody vs. shake? - shake ^^
6. Ulubiony piosenkarz/ piosenkarka/ zespół i ulubiona piosenka. - One direction ~ "Little things" i "Best Song Ever".
7. Jesteś przesądna? - Nie.
8. Uprawiasz jakiś sport? - Tak. 
9. Jak dużo czasu spędzasz w internecie? - W zależności od tego ile mam czasu :).
10. Kim chcesz zostać w przyszłości? - Nie mam dokładnie określonych planów. ;)


Ja nominuję:


+ jeszcze jeden blog którego nie mogłam a raczej nie chciałam pominąć to: http://i-just-call-to-say-iloveyou.blogspot.com/


Pytania:

1. Ile masz lat?
2. Czym się interesujesz?
3. Ulubiony film?
4. Ulubiona piosenka?
5. Bez czego nie możesz żyć?
6. Masz zwierzę? ( Jakie? )
7. Jaki masz kolor oczu?
8. Co lubisz robić w wolnym czasie?
9. Od kiedy piszesz opowiadania?
10. Ostatnio przeczytana książka?




Jeszcze raz bardzo dziękuję za nominację! ♥ Ciesze się, że komuś podoba się to co robię. :)


Co do rozdziału to powinien pojawić się jutro ;* zapraszam Was też na http://every-dream-can-come-true.blogspot.com/ ♥








środa, 10 lipca 2013

Witajcie kochani ;*

Przepraszam że nie ma już tyle czasu rozdziału i jeszcze chwilę dalej go nie dodam bo nie miałam jak a teraz wyjeżdżam :(((. Obiecuję Wam, że po 20 lipca nadrobię :). Pozdrawiam ! Kocham ;*

wtorek, 2 lipca 2013

ROZDZIAŁ 21.

Rano obudziły ją promienie słońca padające na jej twarz. Przeciągnęła się na tyle na ile to było możliwe i rozejrzała po sali. Roześmiała się na widok Jacea, który spał na siedząco z głową przy jej nogach.
- Ciekawe jak wcześnie tu przyszedł. - pomyślała.
Nagle do pokoju wszedł lekarz, tym samym budząc chłopaka, który zerwał się tak gwałtownie, że wywrócił krzesło, na którym siedział. Megan wybuchnęła głośnym śmiechem i nawet lekarz nie mógł się powstrzymać.
- Ha ha... Bardzo śmieszne. - powiedział niezadowolony Davis. 
- Dzień dobry skarbie. Też miło mi cię widzieć. - powiedziała Meg i dała nastolatkowi buziaka w nos.
- Możemy porozmawiać?- zapytał lekarz.
- Oczywiście. - odparła dziewczyna.
- Ale wolałbym na osobności.
- Jace? - Megan popatrzyła na niego pytającym wzrokiem.
- Znowu?
- Tak kocie. - zaśmiała się.
Nic nie mówiąc wyszedł z sali. Dziewczyna przeniosła wzrok na lekarza.
- A więc na całe szczęście nie wykryliśmy u ciebie żadnych komórek rakowych ale zalecałbym badania raz do roku. Jak na razie jesteś zdrowa jak ryba.
- Nawet Pan nie wie jak mi ulżyło. Naprawdę się bałam.
- Peter. - powiedział i podał rękę dziewczynie na co ona się uśmiechnęła. (Lekarz był od niej tylko kilka lat starszy.)
- Megan. 
- Nie dziwie ci się ale zapewniam ze teraz nie masz się czym martwić.
- Kiedy dostanę wypis?
- Myślę, że jak wszystko będzie dobrze, a nic nie wskazuje na to by miło być inaczej to dostaniesz go za dwa dni.
- Nareszcie. Już się zaczęłam zastanawiać czy nie zapomnę jak się chodzi. - zaśmiała się.
- Bez obaw. No to z mojej strony tyle. Miłego dnia.
- Wzajemnie.
Kilka sekund po wyjściu lekarza, do sali wparował Jace.
- O co chodzi? - zapytał z troską w głosie.
- O nic. Robili mi po prostu jakieś dodatkowe badania.
- Po co?
- Nie martw się. Nic mi nie jest. - powiedziała rozbawiona i cmoknęła chłopaka w policzek.
- Ile to ja się dzisiaj całusów doczekam. - powiedział i czule pocałował Meg w usta.
- Za dwa dni dostanę wypis.
- Nareszcie. Nawet nie wiesz jak się za Tobą stęskniłem. Przytulaniem cię. Patrzeniem jak zasypiasz w moich ramionach...
- Oooo... Kocham cię wiesz?
- Ale ja bardziej.
- A nie bo ja.
- Ja.
- Nie kłuć się ze mną!
- No dobra ale i tak ja bardziej.
- Cwaniak.
- A co ty myślisz?
Oboje się zaśmiali.
- Cieszę się, że cię mam. - powiedziała Meg.
- Ja też.
- A może chciałabyś się przejść?
- Ale...
- Możesz, możesz. Rozmawiałem z lekarzem.
- No to na co jeszcze czekamy?!
Meg wstała tak gwałtownie, że gdyby nie chłopak to na pewno leżałaby na ziemi.
- Spokojnie. Chwilę leżałaś. Chodź pomogę ci.
Meg chwyciła Jacea w pasie zdrową ręką, a on objął i przytrzymał kiedy szli.
- I jak?
- Czuję się jakbym ważyła tonę.
- Minie. Po prostu masz słabe nogi.
- Mhmm...
- Dobra wracajmy a ja ci coś przyniosę. Może chcesz kawę?
- Chętnie dzięki.
Kiedy chłopak zniknął na korytarzu, nastolatka postanowiła na własną rękę iść zobaczyć szpital. Gdy tak mijała kolejne sale pacjentów, zauważyła dziewczynkę. Może miała 7 lat. Była bardzo poraniona. Chyba spała. Meg podeszła bliżej i z karty dowiedziała się, że to dziecko z wypadku. Cudem przeżyło. Ma uszkodzony rdzeń kręgowy i nie może się ruszać. W oczach Megan wezbrały łzy. Podeszła do niej i wzięła ją za rękę. 
- Wilka uleczyłam. Może teraz też się uda. - pomyślała.
Skoncentrowała się. Oczyściła umysł i poczuła tą samą co w lesie energię przepływającą przez nią. Otworzyła oczy. Dziecko patrzyło na nią swoimi dużymi zielonymi źrenicami. Megan się uśmiechnęła i ścisnęła mocniej rękę dziewczynki. Ku jej zaskoczeniu ta podniosła się i przytuliła Megan. 
- Tutaj jesteś! - powiedział zaniepokojony Jace z kawą i pączkiem w rękach. 
- Już idę. 
Jeszcze raz spojrzała na to niczemu winne stworzenie i wyszła z sali. Po wypiciu kawy i zjedzeniu połowy pączka, bo oczywiście drugą połówkę zwędził jej Davis, Jak to miała w zwyczaju zasnęła. Dni szybko jej mijały, aż w końcu nadszedł ten upragniony. Megan w końcu mogła wrócić do domu. Dowiedziała się też o cudownie ozdrowiałej siedmiolatce, na co tylko się uśmiechnęła. Wiedziała, że to jej zasługa i była z siebie dumna.



Siemaneczko! Jak tam wakacje? W końcu nie? Teraz tylko w oczekiwaniu na wyniki ^^. Te nerwy... Dostanę się? Nie dostanę? Mówię Wam to jest straszne! :D
Ok nie będę się rozpisywać. Po prostu życze Wam udanych wakacji i spalonej, na brąz oczywiście, skóry! ♥ Buźka ;*

5 KOMENTARZY=KOLEJNY ROZDZIAŁ

niedziela, 23 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 20.

- Dzień dobry. - powiedział mężczyzna nieznacznie się uśmiechając. - Jak się czujesz?
- Dobrze, tylko wiadomo trochę boli mnie bark.
- Tak to jeszcze trochę potrwa zanim rana się całkowicie zagoi. Miałaś dużo szczęścia, że kula nie uszkodziła tętnicy.
Po chwili ciszy.
- Czy mógłbym z Tobą porozmawiać? Na osobności? - zapytał zerkając na chłopaka siedzącego obok łóżka nastolatki.
- Kochanie... - powiedziała Megan patrząc na Jacea.
- Ale... - odpuścił gdy zobaczył wzrok dziewczyny. Westchnął i wyszedł z sali.
- Chciałbym Ci zrobić dodatkowe badania ale potrzebuje Twojej zgody.
- Jakie badania?
- Czy w twojej rodzinie występowały jakieś choroby genetyczne? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie... To znaczy babcia zmarła na raka ale tak to nie. - mówiąc to dziewczyna zasmuciła się.
- No właśnie. Chciałem się upewnić. No więc chcielibyśmy zrobić ci badania właśnie na to czy występują u Ciebie komórki rakowe.
Megan popatrzyła na lekarza ze zdziwieniem ale oczywiście zgodziła się.
Gdy lekarz opuścił sale, "wtargnęli" do niej kolejno Jace, mama i tata Meg.
-Skarbie jak się czujesz? - zapytała zmartwiona Marisa. Thomas złapał córkę za rękę i z troską patrzył na jej twarz, tak jak Jace.
- Dobrze. Nie martwcie się tak, bo teraz ja zaczynam martwić się o Was. - zaśmiała się  - mamo kiedy ostatnio spałaś? Nie no nie wytrzymam. Za pół godziny wracacie do domu, nie martwicie się i mamo idziesz spać. Zrozumiano? 
- Ale słońce...
- Żadne słońce. Zgoda? 
- Wyganiasz nas?
- Tak dokładnie. Jestem w dobrych a nawet świetnych rękach. Wszystko będzie dobrze. - powiedziała Megan i delikatnie przytuliła do siebie Marisę.
- Czy Ty musisz być taka uparta?
- No to pewnie. Genetyczne obciążenie, nic na to nie poradzę. - wszyscy się zaśmiali.
Po wyjściu rodziców Jace położył się obok dziewczyny i przytulił ją do siebie.
- Ale ich dręczysz. - zażartował.
- Ja ich dręczę? - powiedziała oburzona - Widziałeś jak wyglądają? Jak dwa chodzące trupy dosłownie.
- No dobrze, dobrze, nie denerwuj się. - powiedział i pocałował Meg w policzek.
Dziewczyna była zmęczona, więc wtulona w nastolatka usnęła.
Kiedy się obudziła Jace dalej spał, więc ona leżała patrząc mu w twarz lekko się uśmiechając. Chłopak w końcu otworzył oczy i pocałował ją w czoło.
- Jak się spało? - zapytał.
- A jak myślisz? W końcu cały czas byłam w objęciach najcudowniejszego faceta pod słońcem. - zaśmiała się i cmoknęła go w nos.
- Ale mi schlebiasz. - chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Po prostu Cię kocham.
- Oooo... Jakie to słodkie. - do pomieszczenia weszła Caroline i Conor.
Dziewczyny się pogodziły. Megan zrozumiała, że gdyby była na miejscu Car pewnie zachowałaby się tak samo.
- Hejj. - powiedziała zdziwiona Meg. - Co tu robicie?
- Przyszliśmy Cię odwiedzić w końcu my też się martwimy.
- Ojojj... - zachichotała.
- To co kiedy wypis? - zapytał Conor.
- Nie wiem ale mam nadzieje, że jak najszybciej bo długo tu nie wytrzymam. - pożaliła się nastolatka.
Cała czwórka śmiała się i żartowała, aż do godziny w której pielęgniarka ich wyprosiła, ponieważ skończył się czas odwiedzin.
- Ja zostanę. - zaprotestował Jace.
- Nie kotku ty też musisz odpocząć. Normalnie w swoim łóżku. Widzisz, że dobrze się czuję, więc idż do domu i wróć jak się wyśpisz. Czyli nie wcześniej jak jutro rano. Dobrze?
- Dziewczyno doprowadzisz mnie kiedyś do białej gorączki. - zażartował chłopak i pocałował Megan w usta. - Dobranoc. 
- Dobranoc.
Kiedy wszyscy opuścili salę pielęgniarka zmieniła nastolatce kroplówkę.
- Chłopak?
- Tak. Czasami jest nieznośnie uparty.
- Przynajmniej wiesz, że Cię kocha. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. 
- Też prawda. - zaśmiały się.
- Dobrze skończyłam a Ty odpoczywaj. Dobranoc. 
- Dobranoc.
Cały dzień był dla dziewczyny męczący, więc gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki, zasnęła jak niemowlę.




Witam ponownie kochani! ;* Co się stało? Jest mi przykro bo nie komentujecie. Czy mam jeszcze dla kogo pisać? :( 
Miłego czytania. Buziaki ;*
Zapraszam też na every-dream-can-come-true.blogspot.com  :)

niedziela, 16 czerwca 2013

Przepraszam Was ale dzisiaj nie dam rady dodać rozdziału. Mam trochę poprawek i muszę się uczyć -.-. Mam nadzieję, że rozumiecie ;* Pozdrawiam ♥ i zapraszam na mojego drugiego bloga http://every-dream-can-come-true.blogspot.com/ ;**

niedziela, 9 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 19.

Megan obudziła się w jasnym pokoju, przypięta do aparatury, która monitorowała jej pracę serca. 
Szpital. - pomyślała.
Nie była tam jednak sama. Pod ścianą stała kanapa, na której spał Jace. Kiedy nastolatka go zobaczyła odwróciła głowę i z jej oczu wypłynęły pojedyncze łzy.

- Przepraszam. - usłyszała cichy głos obok siebie.
- Wyjdź. - powiedziała stanowczo nadal na niego nie patrząc.
- Chciałem ci powiedzieć...
- To dlaczego nie powiedziałeś?! - przerwała mu i popatrzyła prosto w oczy. - Dlaczego?
- Obiecałem im. Prosili bym ci nic nie mówił bo sami chcieli to zrobić.
- Pewnie gdyby nie ten wypadek, nigdy bym się nie dowiedziała.
- Chcieli ci powiedzieć w tym samym dniu.
Meg jeszcze raz spojrzała na Jacea i zobaczyła w jego oczach ból i troskę.
- Dlaczego nie zrobili tego wcześniej? - powiedziała a z jej oczu popłynęła kolejna dawka słonej cieczy.
Jace otarł jej policzki i pocałował dziewczynę w czoło. - O to powinnaś zapytać Conora i Caroline.
Kiedy chłopak chciał się od niej odsunąć i usiąść, Megan nie pozwoliła mu na to. Przytrzymała go za koszulkę i pociągnęła lekko w swoją stronę. Zrobiła mu miejsce obok siebie, gdzie Jace się położył i przytulił swoją dziewczynę, która rozpłakała się na dobre.
- Kocham cię. - powiedział głaszcząc jej włosy.
- Ja ciebie też.
Gdy dziewczyna chciała obrócić się na bok i wtulić w nastolatka, ból w prawym ramieniu jej to uniemożliwił.
- Cholera. - zaklęła pod nosem i jęknęła z bólu.
- Ostrożnie. Pamiętaj, że w sumie to nie możesz się ruszać. Nie wolno ci się przemęczać.
- Kiedy upadłam zobaczyłam ogień. Dlaczego? - dziewczyna diametralnie zmieniła temat.
- To Conor.
- Mhmm... Czyli jak dobrze rozumiem... ty władasz nad żywiołem ziemi, Caroline nad wodą a Conor nad ogniem tak? 
- Tak.
- A powietrze?
- Nie wiemy jeszcze. Próbowaliśmy wpaść na jakikolwiek ślad ale się nie udało. Niestety
Po chwili ciszy...
- To ja.
- Co? - chłopak się uśmiechnął. - Wiedziałem. To znaczy nie byłem pewien ale tak myślałem, że jesteś jedną z dwóch.
- To znaczy?
- Bo oprócz nas władających żywiołami, jest także Uzdrowiciel. Potrafi leczyć nawet śmiertelne rany, a nawet powracać do życia w ciągu zaledwie kilku sekund.
- Wow. - powiedziała bez entuzjazmu. - A zdarzyło się kiedyś żeby jedna osoba miała dwie moce? Tak pytam czysto hipotetycznie.
- Nie, nie było takiego przypadku.
- Ok. Co z tym człowiekiem?
- Jest w areszcie. Trochę posiedzi.
- Ale to był wypadek.
- Bronisz go?
- Tak bo to nie jego wina.
- Nie jego wina a jednak cię postrzelił. On. Z własnej broni. Tak masz racje nie jego wina. - Jace popatrzył na Meg z kpiącym uśmieszkiem. - Wiesz zawsze możesz go bronić w areszcie ale...
- Ale co?
- No to, że bez kary i tak się nie obejdzie.
- Dlaczego?
- Ponieważ polował bez pozwolenia a poza tym to zbiegły więzień. Dzięki tobie go złapali.
- Mhmmm... A co z wilkami?
- Wszystkie całe i zdrowe ale bez nich nie wiem czy byłoby tylko tyle obrażeń na twoim ciele. Zwierzęta walczyły o ciebie i nie dały cię dotknąć. Nawet nam na początku nie pozwoliły się zbliżyć.
- Nikt nie pokocha cię bardziej niż zwierzę. - Meg się uśmiechnęła.
Nagle do pomieszczenia wszedł lekarz. Jego mina z pewnością nie mówiła, że wszystko jest w porządku.





Witajcie Dzióbki ;*! Przepraszam za opóźnienie ale w szkole mamy teraz naprawdę niezły zapieprz... Tyle sprawdzianów nam zapowiadają, że to istna drama! No ale nic. Jak tam Wam weekend mija? Mi zdecydowanie zbyt szybko! Co myślicie o rozdziale? Mam nadzieję, że się spodoba. ^^ Chciałabym Wam serdecznie podziękować za ilość wejść. Łał :D i dziękuję za te wszystkie miłe słowa. :* Pozdrawiam i życzę miłego czytanie. Buźka! ♥ 


piątek, 31 maja 2013

Hej Szkrabyy!!! :*

Chciałabym Was zaprosić na mojego drugiego bloga, drugą historię ^^. Pojawił się tam już : prolog i rozdział 1. Proszę Was o opinię bo nie wiem czy kontynuować :). Serdecznie zapraszam. Buziakii ! ;* ♥

sobota, 25 maja 2013

ROZDZIAŁ 18.

Biegła dopóki nogi nie odmówiły jej posłuszeństwa. Upadła. Zaczęła płakać.
W pewnym momencie usłyszała szelest. Podniosła głowę i przeraziła się. Przed nią stał ogromny wilk. Przyglądał jej się. Megan zerwała się jak oparzona i przywarła plecami do drzewa. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, ciężko i szybko oddychając.
Wilk był piękny. O dziwnych barwach bo przeważał rudy i czarny. Szary pojawiał się tylko na tylnej łapie i pysku. Zwierze w ogóle się nie bało. Po prostu stało i przeszywało nastolatkę wzrokiem. 
Megan podeszła bliżej i wyciągnęła rękę. Była zdumiona, ponieważ wilk dał jej się pogłaskać a nawet polizał jej palce. Dziewczyna zaczęła się śmiać. Kiedy podniosła wzrok ponad zwierzę, zobaczyła całe stado wilków o podobnym ubarwieniu. Było ich co najmniej 20. Meg wstała i wyciągnęła dłoń do innego z tych pięknych stworzeń.

- To niesamowite. - powiedziała zszokowana i zauroczona.

Nagle zauważyła jakąś ludzką postać zbliżającą się ku nim. Kłusownik. Gdy mężczyzna zobaczył młodą dziewczynę, wokół której stało całe stado wilków, wycelował strzelbę i wystrzelił.

- Nie!!! - krzyknęła Meg kiedy on szykował się do kolejnego strzału.
Tym razem trafił. Jeden ze zwierzaków zaskomlał i osunął się na ziemię. Megan była wściekła i zrozpaczona. Odwróciła się do mężczyzny i stało się coś niesamowitego, mianowicie kłusownik był w powietrzu i przeleciał dobre 15 metrów zanim upadł na ziemię. Nastolatka natychmiast skierowała się do rannego zwierzęcia i położyła ręce na jego ranie. Poczuła jak energia przez nią przepływa. Kula, która przed trzema sekundami była w ciele wilka, teraz znajdowała się w ręce nastolatki a po ranie została tylko krew na sierści. 

- Dziękuję. - usłyszała głos w swojej głowie.
- Co? Kto to powiedział. - powiedziała zdezorientowana rozglądając się dookoła.
- Ja. - uleczony przez nią wilk trącił ją nosem.
- Ale jak to możliwe? - odpowiedziała mu w myślach nie do końca pewna czy to działa w obie strony.
- Jesteś pierwszym żyjącym przypadkiem na tej ziemi, który włada nad żywiołem powietrza równocześnie będącym Uzdrowicielem. Masz wielki dar.
- Czym?
- Uzdrowicielką. Możesz leczyć. Nawet ze śmiertelnych chorób czy postrzałów.
- Ale jak to możliwe, że ja z tobą rozmawiam?
- Uzdrowiłaś mnie więc teraz możesz zrozumieć myśli, które kieruję do ciebie tak jak ja mogę zrozumieć twoje.
- Wow. - tylko tyle udało jej się wykrztusić. Nie do końca była wszystkiego świadoma.

Nagle rozległ się kolejny wystrzał. Bark Megan przeszył przerażający ból. Upadła.
- Uciekajcie! - krzyknęła do zwierząt, które ją totalnie zignorowały.
- Nie zostawimy cię. - usłyszała. 
Wilki zawyły donośnym, bojowym skowytem.
Dziewczyna stała się senna. Czuła jak coś ciepłego i lepkiego sączy się z niej na ziemię. Krew.
Ostatnie co zapamiętała to wilki i... ogień. Zemdlała.



No witam Was ! :* Jak tam weekend leci? U mnie średnio ale jakoś leci :D. Co myślicie o rozdziale? Czy Megan przeżyje? Bardzo Was proszę o komentarze :) one dają mi naprawdę wielkiego kopa. 
Zapraszam też na mojego drugiego bloga na którym pojawił się krótki bo krótki ale jednak -> Prolog. every-dream-can-come-true.blogspot.com
Pozdrawiam i do napisania!!! ;* ♥

niedziela, 19 maja 2013

ROZDZIAŁ 17.

Cały tydzień zleciał Meg bardzo szybko. Wyjaśniła sobie wszystko z Jacem i cieszyła się, że wszystko jakoś się ułożyło.
Po szkole w piątek umówili się z Conorem i Caroline na pieszy rajd po lesie. Chcieli się trochę odprężyć i zapomnieć o codzienności.
Lekcje kończyli o 12:30 więc godzinę wyjścia ustalili na 14. Mieli zabrać koce i trochę jedzenia, aby później zrobić piknik.

Gdy dochodziła godzina wyjścia Caroline właśnie pomagała Meg robić jakieś przekąski. Rozległ się dzwonek do drzwi. Marisa, która w tym momencie robiła kawę i herbatę do termosu poszła otworzyć. 

- Dzień dobry chłopcy. - powiedziała mama Meg gestem zapraszając ich do domu.
- Dzień dobry.
- Dziewczynki już kończą.
- Dziękujemy. - odrzekli chórem i weszli do środka.

- Witaj kochanie. - przywitał się Jace i dał Meg buziaka w policzek. - Pomóc?
- Niee, już kończymy.
- Możecie to położyć w salonie. - Caroline podała im dwa duże kosze z jedzeniem.
- Matko. Nie wiedziałem, że idziemy na miesięczny pobyt w lesie. - zaśmiał się Conor.
- Nie narzekaj. Lepiej tyle niż żebyś później miał wonty, że za mało. 
- Dobra, dobra.
Wyszli o 14:20.

Szli dwójkami. Meg z Jacem, który w jednej ręce miał koszyk z "zapasami" a drugą trzymał dłoń dziewczyny. Tak samo Conor z Caroline.

Kiedy doszli do lasu, chłopcy stwierdzili, że oni już są głodni i muszą coś zjeść. No więc zrobili krótki piknik a później wyruszyli w głąb lasu.
- Ale tu ślicznie. - zachwycała się Megan. 
Czuła się jak we śnie... No właśnie. To było jak sen, który niedawno miała. Dokładnie te same rośliny, jej zachowanie.
- To niemożliwe. - szepnęła do siebie.
- Mówiłaś coś? - spytał Jace.
- Nie, nie.
- Coś ci pokaże ale to jeszcze kawałek.
- Ok. A daleko?
- Niee. Góra 10 minut.
Szli śmiejąc się i żartując. Kiedy dotarli Meg zaparło dech w piersiach.
Był tam przepiękny wodospad, na którego szczycie znalazła się ich czwórka.
- Tylko uważaj bo ślisko tutaj.
- Ok, ok.
Najpierw podziwiali z daleka ale nastolatkę coś do niego ciągnęło. Skorzystała z chwili nieuwagi przyjaciół i podeszła bliżej. Niestety nie wzięła sobie ostrzeżenia przyjaciela do serca. Pośliznęła się.
- Aaaaaaaaaaaaaa...! - krzyknęła.
Na jej szczęście pomiędzy skałami rósł krzak, którego się uchwyciła.
- Pomocy! - krzyczała zrozpaczona.
- Megan! - krzyknął Jace.
- Pomo...Aaaaaaaaaaa! - w tym momencie roślina wyrwała się z ziemi razem z korzeniami.
- Caroline! - krzyknął Conor.
Po tych słowach, Meg poczuła, że się unosi. Na wodzie. W powietrzu.
Przerażona nie wiedziała co się dzieje. Powoli przemieszczała się w stronę przyjaciół. W końcu stanęła na nogach, z których zaraz opadła na ziemię.
- Co to było? Widzieliście to?!
Oni jednak patrzyli na nią z zakłopotaniem i troską wypisaną na twarzy.
Jace podszedł do niej i chciał ją objąć ale ona go odepchnęła i ponowiła pytanie.
- Co to było do cholery?!
Tym razem odezwała się Caroline.
- Chcieliśmy ci powiedzieć.
- Słucham!? - krzyknęła Meg czując, że łzy zbierają jej się w oczach.
Nikt się nie odezwał.
Nastolatka wstała i z płaczem zaczęła biec w głąb lasu.
- Megan! - krzyknął jej chłopak z rozpaczą w głosie.
- Zostaw ją. - zatrzymała go Car. - ona potrzebuje czasu żeby to wszystko przemyśleć. 



No witam Was dzióbki ;*! Jak mija weekend? Mi bardzo fajnie ^^. 
Co myślicie? Opinię zostawiam Wam. Chciałabym też serdecznie zaprosić na mojego drugiego bloga, na którym również umieszczać będę opowiadanie, ale już nie fantasy^^. : every-dream-can-come-true.blogspot.com  Do następnego ;** Kocham Was! ♥



CZYTASZ=KOMENTUJESZ ^^

niedziela, 12 maja 2013

ROZDZIAŁ 16.

Kiedy Megan się obudziła, Caroline już zajmowała łazienkę. Postanowiła, że zrobi śniadanie. Po 15 minutach Car weszła do kuchni.

- Jakie zapachy. Mmmm... Co jemy?
- Tosty z serem szynką i ogórkiem. Pasuje?
- No to pewnie. Wiesz, że ja zjem wszystko co się do spożycia nadaje. - obie się zaśmiały.

Po skończonym posiłku Meg poszła wziąć prysznic a jej przyjaciółka obiecała pozmywać.

O 7:30 wyszły z domu. W szkole Meg próbowała unikać Jacea. Na całe szczęście w końcu zadzwonił dzwonek a jego nigdzie nie było.
Po trzeciej lekcji dziewczyny poszły na stołówkę. Tam też go nie było.

- Dziwne. Nie widziałaś chłopaków?
- Nie a co?
- Nie nic, tylko wydaje mi się, że nie ma ich w szkole.
- Możliwe.
- Nie wydaje ci się to dziwne? 
- Nie. Może mają jakieś sprawy do załatwienia i nie mogli przyjść.
- Może i tak.

Po lekcjach nastolatki miały iść do Caroline, ale przed budynkiem zobaczyły Jacea opierającego się o motor.
- No to chyba nici z dzisiejszych planów. - powiedziała Car. Pocałowała przyjaciółkę w policzek i ruszyła w kierunku Conora, który czekał na nią przy bramie.
Meg niechętnie poszła w stronę bruneta. 

- Przejedźmy się. - rzucił.
Dziewczyna bez słów wsiadła na pojazd i objęła nastolatka w pasie.
Jechali ok. 20 minut, aż w końcu chłopak się zatrzymał.

Megan zeszła z motoru i poszła w stronę ławki stojącej pod dużym świerkiem. Jace usiadł obok niej i wpatrywał się w swoje ręce.

- Porozmawiajmy. - odezwał się w końcu.
- Nie mamy o czym. - mruknęła Meg.
- Tak myślisz?
- No to o czym! - dziewczyna wstała i powiedziała podniesionym głosem. - O tym, że masz nadprzyrodzone moce? O tym, że nie mogłam spać w nocy bo myślałam o tym wszystkim? A może o tym, że po prostu się ciebie boję? - wykrzyczała a po jej policzkach spłynęły łzy.
Jace popatrzył na nią ze zdziwieniem. Wstał złapał ją za ręce i popatrzył jej w oczy.
- Megan. Nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy. Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham, ale to zbyt dużo. Nie mogę w to uwierzyć. Przeraża mnie to. - powiedziała i wtuliła się w chłopaka.
Jace mocno ją do siebie przytulił i poczekał aż Meg się uspokoi.
Ujął jej twarz w dłonie patrząc jej głęboko w zapłakane oczy i powiedział.
- Kocham cię i nigdy nie pozwolę aby ktokolwiek cię skrzywdził. Rozumiesz wariatko? - zaśmiał się. - Od dzisiaj masz swojego własnego ochroniarza. - dziewczyna słysząc to uśmiechnęła się.
- Bardzo śmieszne. - zaśmiała się.
- Prawdziwe. - stwierdził i pocałował dziewczynę w usta.
Kiedy się oderwali Megan popatrzyła na niego przez załzawione oczy i pomyślała jakie ma szczęście. Nie ważne czy zwyczajny czy nie. Zawsze będzie go kochać. Choćby nie wie jak bardzo bolało.
- Dziękuję. - powiedziała.
- Za co?
- Za to, że mi zaufałeś.
Jace pochylił się i znów złożył na jej ustach pocałunek ale tym razem bardziej zachłannie.
- Wracamy? - zapytał.
- Nie. Posiedźmy tu jeszcze.
- Jak sobie życzysz. 
Usiedli.
Meg podkuliła pod siebie nogi i oparła głowę na ramieniu chłopaka a on ją objął.
Chciała żeby ta chwila trwała wiecznie.

" PÓKI ŚMIERĆ ICH NIE ROZŁĄCZY."


Hej ;* Jest mi smutno ze względu na tak małą ilość komentarzy. Może nie chcecie już tego czytać? Może bez sensu to jest co? 
Pamiętajcie, że każdy komentarz to ogromna motywacja. Bez niej nie ma sensu pisać.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)

wtorek, 7 maja 2013

ROZDZIAŁ 15.

Spotkanie z Caroline sprawiło, że Megan się odprężyła i uspokoiła na tyle na ile było to możliwe. Nie myślała o głupich telefonach ani o swoim chłopaku, o tym co się wydarzyło dwa dni temu.
Odrabiała właśnie pracę domową, kiedy do pokoju weszła Marisa.

- Hej skarbie. Idziemy z tatą do opery. Wiem, że ty nie lubisz takich imprez więc nawet cię nie pytałam.
- Ok. Bawcie się dobrze. - powiedziała Meg i wróciła do nauki.
- Dzięki. Dobranoc. - kobieta pocałowała nastolatkę w czoło i wyszła z pokoju.

To prawda dziewczyna nie lubiła filharmonii czy opery. Wolała zostać w domu przy kumplu telewizorze i przyjaciółce lodówce z której wyjęła pizzę. 
Włożyła ją do piekarnika na 15 minut by po tym czasie delektować się nią na kanapie.
Megan stwierdziła, że skoro ma wolny dom to zapyta Car czy by nie wpadła.

- Halo? - Caroline odebrała po dwóch sygnałach.
- Hej skarbie. Ej nie chciałabyś dotrzymać towarzystwa nastolatce, która na pewno nie ma ochoty siedzieć sama w domu i się objadać pizzą?
- Haha. Tak skądś to znam. Będę za 20 minut.
- Ok. Do zobaczenia.
- Pa.

Podczas oczekiwania na przyjście przyjaciółki, Meg siedziała przed ekranem telewizora i oglądała "The last song". Nie była ckliwa, ale na tym filmie zawsze płakała.
Nagle usłyszała jakiś hałas na zewnątrz. Było jeszcze za wcześnie na przyjazd Caroline. Dziewczyna czym prędzej zasłoniła żaluzje w oknach i kontynuowała przerwana czynność. 
Hałas nie ustawał.
Po 10 minutach dźwięk ucichł i jakieś auto wjechało na podjazd. Caroline.
Dzwonek do drzwi.
Meg wstała i otworzyła. Bardzo się cieszyła, że dziewczyna zgodziła się przyjść. Meg udało się też przekonać ją aby została na noc.
Nastolatki do późnej nocy plotkowały, śmiały się i zajadały pizzą pepperoni. O 2 w nocy rodzice Meg wrócili do domu w bardzo dobrych nastrojach.
- Cześć dziewczynki. - przywitała się Marisa. - Wy jeszcze nie w łóżkach?
- Dobry wieczór... a może noc? - zaśmiała się Car.
- No właśnie miałyśmy iść na górę. - powiedziała dziewczyna i pociągnęła przyjaciółkę za rękę.
- Słodkich snów! - usłyszały jeszcze zanim zatrzasnęły się za nimi drzwi.
Poszły spać o 4 nad ranem. 
Megan wiedziała, że jutro spotka Jacea w szkole i będzie musiała z nim porozmawiać. Bardzo się tego obawiała, wręcz była przerażona.



Witajcie! ;* Wiem, że krótki, no ale na taki mi pozwolił czas. Przepraszam : (. Szczerze to tak średnio mi się podoba... A Wy co sądzicie? Kolejny przewiduję na weekend :). Proszę o opinie. Dziękuję za to, że w ogóle mam dla kogo pisać, za to, że czytacie. Kocham Was. ;*


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

KAŻDY KOMENTARZ TO OGROMNA MOTYWACJA DLA MNIE I NAWET NIE WIECIE JAKĄ RADOŚĆ KAŻDY Z NICH MI SPRAWIA ♥

sobota, 4 maja 2013

ROZDZIAŁ 14.

Dochodziła 16. Megan gotowa do wyjścia zeszła do kuchni gdzie zastała Marisę.

- Jak się czujesz? - zapytała dziewczyna i pocałowała rodzicielkę w policzek.
- Trochę lepiej ale na stole masz pieniądze na te tabletki. Resztę możesz zatrzymać. Powinno ci wystarczyć do kawiarni. - Marisa puściła oczko do córki.
- Dzięki. Ok lecę, pa!
- Pa!

Wychodząc zauważyła Car idącą w jej kierunku.
- Hej. - powiedziała nastolatka i pocałowała przyjaciółkę w policzek.
- No witam panią. - zaśmiała się Caroline.
- To co najpierw do apteki, a potem na coś słodkiego?
- No to pewnie. W końcu musisz mi wszystko opowiedzieć!
- Mhmm... - dziewczyna wiedziała, że chodzi jej o randkę z Jacem.

Wychodząc z apteki, Meg potknęła się i wpadła w jakiegoś przechodnia.

- Matko przepraszam bardzo, nie chciałam naprawdę.
- Nic się nie stało. - odparł chłopak z uśmiechem na twarzy.

Był to ok. 20-letni mężczyzna. O kruczoczarnych włosach i ciemnych brązowych oczach. Meg od razu wiedziała do kogo należą.

- Joe! Co ty tu robisz?! - krzyknęła Meg rzucając mu się na szyję.
- Haha... Już myślałem, że mnie nie poznasz. Przyjechałem na tydzień do cioci z rodzicami i Kaylem. - powiedział cały czas się uśmiechając.
-Ekhemmm... - Caroline próbowała przykuć do siebie ich uwagę.
- No tak przepraszam. Joe poznaj moją przyjaciółkę Caroline, a ty Car poznaj Joego.
- Bardzo mi miło. - powiedział chłopak i pocałował dłoń nastolatki.
- Wzajemnie. - odpowiedziała dziewczyna.
- Może do nas dołączysz?
- Przepraszam ale się śpieszę. Może następnym razem?
- Jasne. Mój numer masz. - powiedziała i się uśmiechnęła.
- Oczywiście.
- To do zobaczenia. - powiedziała Meg i dała przyjacielowi buziaka w policzek.
- Do zobaczenia. Miło było cię poznać Caroline. - Joe na odchodnym puścił do niej oczko i zniknął na pierwszym zakręcie.
- Matko jakie ciacho! Skąd ty bierzesz takich facetów?!
- Nie zapominaj kochana, że masz chłopaka. - zaśmiała się nastolatka.
- Nigdy w życiu. - zawtórowała jej Car.
- No to co kawa i ptysie?
- Jiiip. - zapiszczała Car. - Lecimy panie sierżancie! - obie wybuchnęły śmiechem i ruszyły do kawiarni.

- Co podać? - zapytała kelnerka kiedy dziewczyny się usadowiły przy jednym ze stolików pod oknem.
- Poprosimy dwie kawy rozpuszczalne i dwa ptysie z kremem.
- Oczywiście.
Gdy kobieta odeszła Carol od razu przeszła do rzeczy.
- No mów. Jak było na randce?
- Fajnie.
- Tylko tyle? Ja tu myślałam, że mi tu wszystko ładnie wyśpiewasz a ty fajnie? Jestem zawiedziona.
- Ok. Było inaczej niż na randkach na jakich byłam dotychczas.
- Inaczej?
- Tak inaczej. Proszę cię możemy porozmawiać o czymś innym? - na policzkach Meg pojawiły się słodkie rumieńce.
- No dobrze, dobrze. - powiedziała Car uśmiechając się.
- No to mów skąd znasz tego Joego i co to była za akcja z tym telefonem o 3 w nocy?
- Joe to mój przyjaciel ze Szkocji. Nie miałam pojęcia, że tu będzie. Sama widziałaś, że byłam w szoku.
- Szczerze to ja też... że znasz takich przystojniaków a ja nic o tym nie wiem! 
- Hahaha... nie wiedziałabyś którego wybrać. Hahah...
- Taaa bardzo śmieszne! - Car udała obrażoną i zarzuciła grzywką.
W końcu kelnerka przyniosła zamówienie.
- No a ta akcja z telefonem?
- No właśnie nie wiem o co chodziło. Ktoś do mnie dzwonił ale się nie odzywał a potem słyszałam tylko jakiś chichot i przerwano połączenie.   
- Może ktoś sobie robi głupie żarty. Wiesz jacy są ludzie...
- Taa...
- Smacznego.
- Nawzajem.

Dziewczyny rozmawiały na różne tematy, tak że Meg mogła na chwilę zapomnieć o swoim chłopku. W pewnym sensie pomogło jej się rozluźnić. 






Hej! ;* Jak tam wam weekend mija? Mnie w sumie bardzo dobrze ^^. Co do rozdziału to mi się nie podoba. A co Wy myślicie? Przepraszam za wszystkie błędy. :) Dziękuję za komentarze i za wyświetlenia *.* ♥. Kocham Was ! Buziaczki ;** 


CZYTASZ=KOMENTUJESZ ^^
6 KOMENTARZY=KOLEJNY ROZDZIAŁ ♥





sobota, 27 kwietnia 2013

Hej, hej! ;*

Pisze do Was z zapytaniem, ponieważ chciałabym zacząć drugie opowiadanie ^^. Niektórym się nie spodobało to, że to co teraz pisze będzie powiązane z fantastyką, więc pytam Was o czym chcielibyście aby była ta druga historia? Proszę o konkretne odpowiedzi (m.in. postacie ^^ ) ;*. To by było chyba na tyle. A i wspominałam, że Was uwielbiam? ♥ Buźka ♥

piątek, 26 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 13.

Nie mogła spać całą noc. Po głowie chodziły jej przeróżne myśli, pytania na które nie znała odpowiedzi. 
- Czy to w ogóle możliwe?
- Może to był tylko sen?
- A jeżeli nie?
- Co ja mam z tym wszystkim wspólnego?
- Dlaczego akurat ja?
- Czy to przypadek, że przeprowadziłam się właśnie tutaj?
Megan nie mogła uwierzyć w to co się stało poprzedniego dnia.
Z zamyślań wyrwał ją dźwięk przychodzącego połączenia. Była 2:30 w nocy. Nastolatka wzięła telefon do ręki. Numer zastrzeżony. Odebrała.

- Halo?
Cisza. Po drugiej stronie nikt się nie odezwał.
- Halo? Kto mówi?
Dalej cisza. Dziewczyna się wystraszyła i w momencie kiedy miała nacisnąć czerwoną słuchawkę ktoś powiedział.
- Uważaj.
- Kto mówi! - krzyknęła przerażona.
Po drugiej stronie usłyszała chichot i połączenie zostało przerwane.
Megan w osłupieniu wpatrywała się w ekran telefonu. Po pięciu minutach odłożyła go na szafkę obok łóżka, weszła głębiej pod kołdrę i zwinęła się w kłębek. Po chwili odpływała do świata snów.

Śniło jej się, że jest w lesie. Był pogodny dzień. Ptaki śpiewały a ona biegała po lesie jakby dobrze go znała. Obok niej były jeszcze trzy osoby: Jace, Caroline i Conor. Meg zachowywała się jakby... rozmawiała z przyrodą? Tak coś takiego. Uśmiechała się do drzew. Co chwile przystawała aby powąchać kwiaty, mech. Czule się do nich zwracała a one jakby jej odpowiadały. Ich kolor stawał się bardziej intensywny i kołysały się w jakimś swoim tempie i rytmie.

To było dziwne... tak dziwne i nieprawdopodobne, że nastolatka się obudziła.

Ten sen sprawił jej nawet przyjemność. Sama nie wiedziała dlaczego, ale od dziecka kochała przyrodę, zieleń i zwierzęta. Siedziała na łóżku i wpatrywała się w ścianę na przeciw niej. 
Kiedy nagle odezwał się jej telefon, aż podskoczyła i  uderzyła się w głowę.

- Auaa... Cholera...

Bała się odebrać. Gdy w końcu się odważyła i podeszła, zobaczyła na wyświetlaczu: "Carol ;*". Poczuła ulgę.

- Halo? - odebrała.
- Kobieto co ty sobie wyobrażasz! Chcesz żebym dostała zawału?! - krzyczała rozhisteryzowana.
- Ale o co ci chodzi? - zapytała zdezorientowana dziewczyna.
- O co?! Dzwoniłam do ciebie ze 100 razy! Conor też a ty nie odbierasz!     
- Naprawdę? Przepraszam ale nic mi się nie wyświetliło. Carol ty ty dzwoniłaś dzisiaj ok. 2:30 w nocy? 
- Nie a dlaczego pytasz?
- A bo ktoś dzwonił ale nie łaska był się przedstawić. 
- Meg?
- Co?
- O co chodzi?
- Nie teraz. Pogadamy jak się spotkamy ok?
- No dobra, to o której?
- Hmmm... może 16? Ale muszę jeszcze wstąpić do apteki.
- Oki. A coś się stało?
- Nie. Mama prosiła żebym jej wzięła jakieś leki przeciw bólowe. Ostatnio ją często głowa boli.
- Ok. To do zobaczenia jutro? Pozdrów mamę. 
- Tak. Dziękuję. Pa.
- Do zobaczenia. Pa. - powiedziała Car i się rozłączyła. 




Hej, hej! ;* Co tam u słychać? Już niedługo wolne! :D Jak Wam poszły egzaminy? Pozdrawiam i życzę miłego czytania ;* I chciałam Wam serdecznie podziękować za ponad 2000 wejść! To naprawdę wiele dla mnie znaczy no i oczywiście mam nadzieję na większą ilość komentarzy ;). Buziaczki ♥ Tylko od Was zależy kiedy pojawi się kolejny rozdział :). Mogłoby nawet kilka ponieważ mam tydzień wolnego ^^. Komentujcie! ;** ♥


CZYTASZ=KOMENTUJESZ ^^
6 KOMENTARZY=KOLEJNY ROZDZIAŁ ♥

niedziela, 21 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 12.

Jace wyjął z bagażnika koszyk z jedzeniem i koce. Jeden rozłożył na ziemi a drugi zostawił na wypadek gdyby zrobiło się chłodno. Usiedli, rozpakowali te pyszności przygotowanie na dzisiejszy piknik. Siedzieli w milczeniu wtuleni w siebie.


- Chciałem ci coś pokazać, ale boję się.
- Czego się boisz?
- Że mnie zostawisz. Bo wiesz ja nie jestem takim zwyczajnym człowiekiem.
- To znaczy? - Meg odsunęła się od Jacea i popatrzyła mu w oczy. - O co chodzi?

Chłopak patrzył w przestrzeń i wyglądał jakby nad czymś się zastanawiał.
W końcu powiedział.

- Obiecaj, że nigdy nikomu o tym nie powiesz. Nikt nie może się o tym dowiedzieć.
- Zaczynam się bać.
- Obiecaj. - chłopak patrzył jej prosto w oczy.
- Obiecuję.

Jace wstał chwycił Megan za rękę i odszedł kilka metrów od koca. Przykucnął co również uczyniła dziewczyna. Nie miała pojęcia o co chodzi i coraz bardziej się martwiła. 
Jace musnął palcami ziemię pokrytą trawą i zabrał rękę. W dokładnie tym miejscu, które przed chwilką dotykał wyrosła piękna czerwona róża.
Chłopak zerwał ją i podał Meg. Natomiast ona się nie ruszyła. Kucała oniemiała i z oczami wielkości pięciozłotówek patrzyła na nastolatka.

- Megan?

Na dźwięk swojego imienia wstała i cofnęła się kilka kroków.

- Megan? - powtórzył błagalnym głosem Jace.

Ona tego nie słyszała. Oczy zaszły jej mgłą. Nic nie widziała. Zrobiło się ciemno. Zemdlała.

*****



-Cholera jasna, Megan! - krzyknął.
Wziął ją na ręce i zaniósł na koc. Uniósł jej nogi do góry aby krew dopłynęła do mózgu. Po chwili dziewczyna otworzyła oczy.
- Dzięki Bogu. - odetchnął.
- Jak to zrobiłeś? - spytała przestraszona, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Powiedzmy, że mam władzę nad żywiołem ziemi. Wiem głupio to brzmi ale to prawda. Sam do tej pory nie wiem jak to możliwe.
Meg popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami.
-Matko. - tylko tyle udało jej się powiedzieć.
- Przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć. - powiedział spuszczając głowę.
Nastolatka lekko się uśmiechnęła.
- Wracajmy. - powiedziała.
- Ok. - powiedział ze smutkiem wymalowanym na twarzy.
Zabrali rzeczy i wsiedli do samochodu.



Przepraszam, że dopiero teraz pojawia się rozdział, ale niestety na razie pewnie tak będę je dodawać. Raz w tygodniu. No i długość jest taka jaka jest bo nie bardzo miałam czas na coś dłuższego :). I co myślicie? Czy Megan przyjmie to do świadomości, że jej chłopak jest nadnaturalny czy może jednak to będzie dla niej zbyt wiele? Buziaki ;**


CZYTASZ=KOMENTUJESZ ^^

5 KOMENTARZY=KOLEJNY ROZDZIAŁ ♥